W 1978 roku ukazał się jeden z najbardziej kontrowersyjnych filmów wszechczasów. I Spit On Your Grave lub Day of the Woman był tworem napisanym, wyreżyserowanym i wyprodukowanym przez Meira Zarchiego. Fabuła dotyczyła Jennifer Hills (Camille Keaton), młodej kobiety na letnich wakacjach w domku nad jeziorem, którą grupa mężczyzn brutalnie atakuje, gwałci po czym zostawia na śmierć. Hills mści się, zabijając każdego z nich w przerażający sposób. Film został opisany przez krytykę Rogera Eberta jako obraz brutalnej przemocy jako “badziewna przemoc” i pojawił się na liście 10 najpopularniejszych filmów magazynu Time. Film zrodził trylogię remake'ów, ale teraz, 40 lat od jej oryginalnego wydania, powstał sequel. Spit On Your Grave: Déjà Vu. I jest tak badziewny, jak możecie sobie wyobrażać.
Scenarzysta / reżyser Meir Zarchi powraca - wraz z oryginalną gwiazdą Camille Keaton - to nadęty, zbyt długi i ogólnie fatalny chłam. W czasie 148 minut film wyraźnie chce być epicki i żywić nadzieję, że przejdzie do historii - materiały reklamowe nawet określają go jako „najbardziej oczekiwaną kontynuację wszechczasów”. Według kogo? Nikt o to nie prosił. Oczywiście, pierwszy film jest kultowy i jest zdecydowanie ikoniczny - ale głównie ze względu na swoje negatywne strony. Nie sądzę, żeby ktokolwiek był w stanie bronić tego filmu lub uważać się za jego fana. Jasne, istnieją elementy, które działają choć trochę - oryginalny tytuł ma wyraźne feministyczne ciągoty, a przesłanka ofiary wymagającej brutalnej zemsty na napastnikach jest z pewnością czymś ciekawym, ale wykonanie jest paskudne i przemoc na ekranie jest wstrząsająca. To nie jest przyjemny seans i nie ma w nim absolutnie nic, co warto podziwiać - dlaczego więc ktokolwiek chciałby ponownie zobaczyć te postacie?
Scenarzysta / reżyser Meir Zarchi powraca - wraz z oryginalną gwiazdą Camille Keaton - to nadęty, zbyt długi i ogólnie fatalny chłam. W czasie 148 minut film wyraźnie chce być epicki i żywić nadzieję, że przejdzie do historii - materiały reklamowe nawet określają go jako „najbardziej oczekiwaną kontynuację wszechczasów”. Według kogo? Nikt o to nie prosił. Oczywiście, pierwszy film jest kultowy i jest zdecydowanie ikoniczny - ale głównie ze względu na swoje negatywne strony. Nie sądzę, żeby ktokolwiek był w stanie bronić tego filmu lub uważać się za jego fana. Jasne, istnieją elementy, które działają choć trochę - oryginalny tytuł ma wyraźne feministyczne ciągoty, a przesłanka ofiary wymagającej brutalnej zemsty na napastnikach jest z pewnością czymś ciekawym, ale wykonanie jest paskudne i przemoc na ekranie jest wstrząsająca. To nie jest przyjemny seans i nie ma w nim absolutnie nic, co warto podziwiać - dlaczego więc ktokolwiek chciałby ponownie zobaczyć te postacie?
Fabuła jest dość prosta. Czterdzieści lat po brutalnym ataku, w którym wypełniła swoją zemstę, Jennifer Hills (Keaton) zostaje sprowadzona z powrotem do tamtego miejsca i staje w obliczu gniewu rodzin tych, których zamordowała. Porwana wraz z córką, zostaje zmuszona do gry na śmierć i życie przeciwko grupie degeneratów dowodzonych przez matkę Marię Olsen, owdowiałą żonę jednej z ofiar. Oczywiście, wiadra fałszywej krwi są rozlewane wszędzie, ponieważ my, publiczność, musimy znosić 2 i pół godziny jatki, współczując sami sobie, na tym okrutnym obrazie niczym z klasy B. Wtórne schematy i podejście z lat 70., nawet wypolerowane, już się nie sprawdzają, a nędzna jakość wychodzi jak słoma z butów.
Ten przerażający obraz nigdy nie wydawała się aż tak zły, kiedy był kręcony na 16 mm, ale teraz, w wersji cyfrowej, po prostu pokazuje, że każdy może zrobić film. Całość wydaje się tania, źle wykonana, napisana i zmontowana, a efekt sumaryczny jest żenujący. Nie śmiałem się ani razu. Byłem po prostu zdegustowany tym brutalnym i tanim filmem, który z namaszczeniem kontynuował oryginalny obrzydliwy film. Zwiastun samego Déjà Vu jest tak pełen podziwu dla oryginalnego „klasyka”, że ciężko go potraktować poważnie.
Jestem tym szczerze zdegustowany. Wszystkim co jest nie tak z tym filmem. Jakby oryginalny film i przeróbki nie były wystarczająco złe, ta 148-minutowa kontynuacja pokazuje desperację i samouwielbienie jednocześnie. To po prostu krwawy i krępujący seans. Efekty specjalne wyglądają tak, jakby kosztowały grosze, całość jest po prostu wymuszona i tania. Absolutnie nienawidzę tego filmu i umieściłbym go tutaj na miejscu nr 1 na liście najgorszych filmów roku. Pobicie tego to nie lada wyzwanie. Unikać za wszelką cenę.
Ten przerażający obraz nigdy nie wydawała się aż tak zły, kiedy był kręcony na 16 mm, ale teraz, w wersji cyfrowej, po prostu pokazuje, że każdy może zrobić film. Całość wydaje się tania, źle wykonana, napisana i zmontowana, a efekt sumaryczny jest żenujący. Nie śmiałem się ani razu. Byłem po prostu zdegustowany tym brutalnym i tanim filmem, który z namaszczeniem kontynuował oryginalny obrzydliwy film. Zwiastun samego Déjà Vu jest tak pełen podziwu dla oryginalnego „klasyka”, że ciężko go potraktować poważnie.
Jestem tym szczerze zdegustowany. Wszystkim co jest nie tak z tym filmem. Jakby oryginalny film i przeróbki nie były wystarczająco złe, ta 148-minutowa kontynuacja pokazuje desperację i samouwielbienie jednocześnie. To po prostu krwawy i krępujący seans. Efekty specjalne wyglądają tak, jakby kosztowały grosze, całość jest po prostu wymuszona i tania. Absolutnie nienawidzę tego filmu i umieściłbym go tutaj na miejscu nr 1 na liście najgorszych filmów roku. Pobicie tego to nie lada wyzwanie. Unikać za wszelką cenę.
☆☆☆☆☆
Sam Love
No comments:
Post a Comment