Kolejny projekt na Kickstarterze oparty na Unity żyjący nostalgią minionych dni. Tym razem dążący do serc dzieci Mega Drive’a, trafiając całkiem celnie. Próbując zaimponować dwóm dziewczynom, ToeJam i Earl „pożyczają” czyjś statek kosmiczny, by pokazać koleżankom wszechświat… i oczywiście Ziemię. Mocne wrażenia gwarantowane. Earl włącza czarną dziurę i rozbija po wszechświecie zarówno Ziemię, jak i statek kosmiczny. Zadaniem naszego funky duo, jest znaleźć wszystkie brakujące części statku, które zostały rozproszone na wielu poziomach. Nie mają zamiaru naprawiać Ziemi domyślając się, że i tak była skazana na zagładę.
Gdy rozpoczynamy grę, mamy wybór, czy poziomy mają być wyświetlane za każdym razem takie same, czy też powinny być generowane losowo. Skłania to do ponownego przechodzenia gry, który sama w sobie nie jest zbyt długa, choć w tym przypadku nie jest to problem. Toejam i Earl to produkcja przeznaczona do kilkukrotnego przejścia, ponieważ grając odblokowujemy nowe postacie. Łącznie jest ich dziewięć i możemy nimi grać w ekipie do 4 osób, online lub na kanapie. Gra jest dość powolna, zwłaszcza gdy badamy wszystkie zakątki każdej mapy, próbując znaleźć windę do kolejnej i szukając brakujących części statku kosmicznego. Dla urozmaicenia po drodze mamy tajemnicze prezenty, z którymi musimy poeksperymentować, by dowiedzieć się jak dokładnie działają. Chociaż można żyć bez nich, a mi częściej przeszkadzały niż pomagały.
Tak jak w prawdziwym życiu, ludzie są wrogiem. Zwykle grają rolę utrudniaczy i wchodzą w drogę Tj & E. Na szczęście większość jest naprawdę łatwa do uniknięcia, bo kiedy wchodzimy w interakcję z dowolnym elementem świata gry, oni nagle zapominają o naszym istnieniu. Jak można się spodziewać po tak funkowej grze, ścieżka dźwiękowa jest w większości w punkt i brzmi jak najgorsze kawałki z porno lat 70-tych, jednak przy tym staje się dość szybko powtarzalna.
Tak jak w prawdziwym życiu, ludzie są wrogiem. Zwykle grają rolę utrudniaczy i wchodzą w drogę Tj & E. Na szczęście większość jest naprawdę łatwa do uniknięcia, bo kiedy wchodzimy w interakcję z dowolnym elementem świata gry, oni nagle zapominają o naszym istnieniu. Jak można się spodziewać po tak funkowej grze, ścieżka dźwiękowa jest w większości w punkt i brzmi jak najgorsze kawałki z porno lat 70-tych, jednak przy tym staje się dość szybko powtarzalna.
Tak długo, jak nie oczekujecie niczego więcej niż gry z Mega Drive’a, ToeJam & Earl to kilka przyjemnych i szybko mijających godzin. Akurat by odpalić raz na jakiś czas, gdy chcecie się wyluzować... i nie możecie znaleźć swojej płyty z Tekkenen. Nie mam pojęcia, kto jest właścicielem praw, ale poproszę nowe Comix Zone.
★★★☆☆
Bry Wyatt