Monday, 17 July 2017

Halo Wars 2 ★★★☆☆


U niektórych graczy informacja o nowej grze z serii Halo wywołuje szybsze bicie serca. Kiedy okazuje się, że chodzi o RTS-owy spin-off Halo Wars, wielu osobom puls prędko się uspokaja. Halo Wars 2 robi wiele, aby oddać klimat Halo i przekonać konsolowych graczy do zasmakowania w gatunku tradycyjnie kojarzonym z PC. Niestety, skupiając się zbytnio na masowym odbiorcy, twórcy potykają się na podstawowych kwestiach.


Pierwsze wrażenia są niezłe. Cutscenki kosztowały pewnie tyle, że można by wyżywić średniej wielkości państwo przez okrągły rok, a wrażenia artystyczne (grafika i dźwięk) wprowadzają gracza w świat Halo z aksamitną gładkością. Nie ulega wątpliwości, że stworzenie dobrze działającego interfejsu na konsoli to droga przez mękę, ale biorąc pod uwagę pierwszą część, całość wygląda całkiem zgrabnie. Creative Assembly, mające na koncie wiele legendarnych RTS-ów, we współpracy z 343 Industries z pewnością nie mogą zawieźć.

Samouczek daje dobre podstawy, ale dopiero podczas rozgrywania Kampanii nauczysz się mechanizmów rządzących grą. To najlepszy sposób na opanowanie reguł, niezależnie od Twojego doświadczenia z tym gatunkiem, ponieważ zdobędziesz również karty XP i Blitz (więcej o tym wkrótce). Fabuła skupia się wokół organizacji The Banished, zbuntowanego odłamu Covenant, która... no cóż... chodzi o to, żeby uratować wszechświat. Takie tam drobne, codzienne sprawki. Poza kampanią można zagrać The Banished, w końcu kto nie lubi zagrać typem spod ciemnej gwiazdy?

HW2 nie upraszcza formuły RTS w poszczególnych jej składowych (przynajmniej nie na tyle, na ile możnaby się spodziewać). Możesz rozbudowywać bazę, zbierać surowce, zatwierdzać upgrade'y i stale kontrolować swoje jednostki. Najszybsze i najtańsze w produkcji jednostki są również najsłabsze, i choć chciałoby się zagęścić pole bitwy czołgami, to przez takie jednostki ponosimy największe nakłady kosztów i czasu.

Oczywiście nie jest tak, że w grze nie występują żadne uproszczenia. Masz możliwość grania online z lub bez nieograniczonych surowców, zależnie od wybranego trybu, jak i znajdziesz tam same nowe Blitz. Blitz zachęca do zbierania i rozwijania wirtualnych kart. Zagraj kartę, by prędko wezwać jednostkę, zaatakować lub wyczyścić pole bitwy. Każda karta związana jest z kosztami energii; zwiększ swoje generatory energii przez przetrzymanie dwóch czy trzech baz na polu albo niszcząc spadające przedmioty na mapę. Mecze Blitz są bardzo szybkie i dopóki twoja drużyna nie jest zrujnowana, całkiem przyjemne.

Czy będziesz w szoku, kiedy dowiesz się, że paczki z kartami Blitz możesz kupić za prawdziwe pieniądze? Raczej nie. Możesz, jeżeli jesteś na tyle szalony, by wydać odpowiednio dużo pieniędzy w celu zbudowania mocnej talii, wygrywać mecze przede wszystkim dzięki kasie, a nie cierpliwości i umiejętnościom. Niestety nie jest to największa bolączka tej gry.

Przede wszystkim, gra jest stabilna niczym uskok tektoniczny. Nawet grając offline spodziewaj się kilku crashów, zanim zobaczysz zakończenie kampanii. Często występują też rozłączenia z siecią w trybie online, a rozegranie meczu bez żadnych problemów graniczy z cudem. Gdyby tego było mało, każdy przerwany mecz liczony jest jako porażka, nawet jeżeli byłeś sekundy od zwycięstwa.



Rozczarowujące dla gracza jest to, że twórcy sprawiają wrażenie, jakby miał być to prosty flirt z gatunkiem RTS bez możliwości rozwoju. Zapewne da się to jakoś wyjaśnić (niektórzy gracze chyba opuszczają grę z gniewu, a nie przez problemy z siecią), ale główna linia jest taka, że nie jest to pełnoprawny RTS. Zabawa jest niezła w jego najlepszych momentach - szczególnie podczas gry z żywym przeciwnikiem - ale mała ilość rankingowych meczów jest jednym z wielu sygnałów, że jest to zasadniczo niedokończona gra. Halo Wars zawsze oznaczało FPS, a nie RTS.

★★★☆☆

Luke Kemp


Halo Wars 2 at CeX


Get your daily CeX at


Digg Technorati Delicious StumbleUpon Reddit BlinkList Furl Mixx Facebook Google Bookmark Yahoo
ma.gnolia squidoo newsvine live netscape tailrank mister-wong blogmarks slashdot spurl

Tuesday, 4 July 2017

Tom Clancy's Ghost Recon: Wildlands ★★★☆☆


Nie da się zaprzeczyć, że Ghost Recon: Wildlands jest grą ogromną, i nikt nie mógłby powiedzieć, że przebił się przez główną kampanię w ciągu kilku godzin, jednak czasami mniej znaczy więcej i nie da się ukryć, że Ubisoft zyskałby dużo więcej, gdyby zdecydował się zatrudnić do pracy nad tym projektem troszkę boliwijskich lokalsów.


Mówiąc prosto z mostu - fabuła nie powala i Ameryki nie odkrywa. To sztampowa opowieść, w której amerykańska agencja odmawia udzielenia pomocy uciśnionym w ich walce z baronami narkotykowymi, do momentu, w którym nie ginie jeden z jej pracowników. Po tych wydarzeniach wszystko zmienia się w jedno wielkie poszukiwanie zemsty, której ostatecznym celem jest śmierć bossa kartelu Santa Blanca - El Sueno.

Co ciekawe, na całość składa się nie tylko liniowe wykonywanie misji fabularnych, ale także przemierzanie tytułowej “dziczy”, podczas którego poszukujesz kolejnych celów na terenach opanowanych przez kartel, mając do dyspozycji tylko skrawki informacji dostarczone przez wywiad. Każdy cel jest pojedynczą nicią wchodzącą w skład pajęczej sieci utkanej przez kartel, a rozpracowanie wszystkich pomniejszych bossów doprowadzi cię małymi kroczkami do grubej ryby.

Jest to bez wątpienia ciekawy sposób budowania rozgrywki, który daje graczowi dużą swobodę i możliwość wyboru swojej własnej drogi do ukończenia gry. Sporym minusem jest jednak to, że prawie każdy obszar mapy czy każdą grupę pomniejszych bossów da się rozpracować w ten sam sposób. Unikatowy system zbierania informacji wywiadowczych szybko staje się nudny i sprowadza się do przedzierania się przez rzesze pomniejszych watażków, aby po ich trupach dotrzeć do stojącego nad nimi bossa. Poza tym, chcąc rozwijać swoją postać musisz skupić się również na pozyskiwaniu zasobów, co zmusza do ciągłego przebijania się przez zadania poboczne.

Dostęp do ogromnego terenu, usianego przepięknymi krajobrazami, ratuję tytuł tylko częściowo. Sposób prowadzenia walki niestety szału nie robi i to pomimo ogromnego wyboru broni i możliwości ich modyfikacji z wykorzystaniem sukcesywnie zdobywanych elementów. Prawda jest taka, że po zdobyciu konkretnego karabinu snajperskiego nie ma najmniejszej potrzeby używania innego uzbrojenia. Dodaj do tego jeszcze system “nieklejących” okładek, który nigdy nie działa tak jakbyśmy tego chcieli, a otrzymasz pewien obraz ogromu wad, jakich niestety nie udało się uniknąć przy tworzeniu Wildlands.

Całość wrażenia ratuje po części dający sporą frajdę arcadowy system prowadzenia pojazdów, który sprawia szczególną radość w przypadku kooperacji ze znajomymi. Niezależnie od tego czy preferujesz wykonywać zadania po cichu, czy też jesteś zwolennikiem totalnej rozwałki, to jak będzie wyglądać rozgrywka zależy tylko od tego ile ty i twoi znajomi jesteście w stanie z niej wycisnąć.



Gdyby tylko całość zaprezentowanej mechaniki nie została tak bardzo rozciągnięta na zbyt dużej przestrzeni dostarczonej przez grę, Wildlands byłby bez wątpienia tytułem znacznie lepszym. Każdy pozytywny element rozgrywki jest bowiem natychmiast psuty przez powtarzalność, a kilka dobrych pomysłów na gameplay nie jest w stanie uratować projektu jako całości.

★★★☆☆

Robin Parker


Tom Clancy's Ghost Recon: Wildlands at CeX



Get your daily CeX at


Digg Technorati Delicious StumbleUpon Reddit BlinkList Furl Mixx Facebook Google Bookmark Yahoo
ma.gnolia squidoo newsvine live netscape tailrank mister-wong blogmarks slashdot spurl