Wyprawa na nieznane terytoria - jedenasty sezon Doktora Who jest pierwszym z kobietą na pierwszym planie. Energiczny występ Jodie Whittaker idzie jak po maśle, z entuzjazmem, wyraźnie podejmując tę bardziej wymagającą stronę Doktora w podobnym stylu co Matt Smith.
Jako pierwsza (i ostatnia) w swoim rodzaju, Whittaker jest oceniana nie tylko za jej zdolności do budowania rozrywki jako Władca Czasu, ale także za jej płeć, jednak pasuje ona idealnie do grania życzliwego obcego z dwoma sercami, który kocha Anglię, jednocześnie w razie czego nosząc przy sobie śrubokręt. Krytycy internetowi szybko wspominają o skargach „SJW” na temat narracji, aczkolwiek w tak naprawdę nie ma tutaj znaczenia, czy Doktor jest kobietą czy nie.
Zmiany mają też miejsce jeśli mowa o towarzyszach Doktora. Pierwszy od czasu restartu dołącza do niego trio: Bradley Walsh, Tosin Cole i Mandip Gill grający Graham O'Brien, Ryan Sinclair i Yasmin Khan. Podobnie jak w przypadku odnowienia Top Gear, obowiązki zostały podzielone, wszyscy mają trochę luzu, jednak niestety widać, że całość nigdy nie wyjdzie lepiej niż suma jej części. Yaz jest nowym najlepszym przyjacielem Doktora, który pracuje dla policji, Ryan cierpi na dyspraksję, a Graham to Graham. Każdy ma się dobrze w swojej roli, ale trochę brakuje między nimi chemii.
Zmiany mają też miejsce jeśli mowa o towarzyszach Doktora. Pierwszy od czasu restartu dołącza do niego trio: Bradley Walsh, Tosin Cole i Mandip Gill grający Graham O'Brien, Ryan Sinclair i Yasmin Khan. Podobnie jak w przypadku odnowienia Top Gear, obowiązki zostały podzielone, wszyscy mają trochę luzu, jednak niestety widać, że całość nigdy nie wyjdzie lepiej niż suma jej części. Yaz jest nowym najlepszym przyjacielem Doktora, który pracuje dla policji, Ryan cierpi na dyspraksję, a Graham to Graham. Każdy ma się dobrze w swojej roli, ale trochę brakuje między nimi chemii.
Inne skargi w internecie wynikają ze scenariusza i prawdą jest, że słaba narracja pozostawia Whittakerowi niewielkie szanse, by pozostać przy roli. Podczas gdy najnowsza edycja jest wyraźnym kontrastem w stosunku do Petera Capaldiego z ciężkim zacięciem (Tim Shaw?) i nawykiem wyciągania twarzy, która telegraficznie przemawia jego myślami na każdym kroku. Nie ma nadrzędnego tematu dla całej serii i chociaż niezależne odcinki znajdują jedynego Dalka, to nie ma ani jednego Cybermana, ani żadnego z typowych wrogów, których spodziewalibyśmy się zobaczyć w Doctor Who.
To nie jest złe show, jest inne i dalekie od codziennego podwieczorku, z którego wracało w czasach świetności Davida Tennanta i Billie Piper. Mając to na uwadze, wciąż istnieje nadzieja na lepsze czasy, a lepszy scenariusz w następnym sezonie na pewno pomoże podkreślić zalety zespołu.
To nie jest złe show, jest inne i dalekie od codziennego podwieczorku, z którego wracało w czasach świetności Davida Tennanta i Billie Piper. Mając to na uwadze, wciąż istnieje nadzieja na lepsze czasy, a lepszy scenariusz w następnym sezonie na pewno pomoże podkreślić zalety zespołu.
★★☆☆☆
James Millin-Ashmore
No comments:
Post a Comment