Monday 4 November 2019

Wolfenstein: Youngblood ★★☆☆☆


„Wolfenstein: Youngblood” to najnowsza odsłona historii o zabijaniu nazistów, spod skrzydeł Machine Games, tym razem we współpracy z Arcane, które znamy choćby z serii „Dishonored”. Gra to niekoniecznie kolejny Wolfenstein, a raczej samodzielne rozszerzenie do najnowszej części, które, nawiasem mówiąc, wydaje się sporym eksperymentem, w porównaniu do pozostałych odsłon. To zdecydowanie mniejszy kaliber, a dodatkowo gra próbuje tylu różnych nowych rzeczy, że ciężko powiedzieć, czym tak naprawdę się przez to staje.


W Wolfenstein: Youngblood gramy jako jedna z dwóch córek Blaskovitza, które próbują odnaleźć ojca zaginionego na misji w okupowanej Francji. W trakcie przygody, podobnie jak w poprzednich grach, mamy mnóstwo zabawy z tępieniem nazistów, tym razem jednak położono nacisk na więcej otwartych misji, co oznacza, że możemy atakować swoje cele w dowolnej kolejności.

Gra jest w pełni kooperacyjna i właśnie pod tym względem naprawdę błyszczy. Jest to niefortunna sytuacja dla graczy solo, ponieważ zabawa w trybie dla pojedynczego gracza, nijak ma się do rozgrywki we dwójkę, a sztuczna inteligencja drugiej siostry jest przez większość czasu okropna i w najlepszym razie ogólnie mierna. Polecam granie w kooperacji, nawet z nieznajomymi, jeśli to możliwe - to naprawdę większa radość z bicia niemilców, co swoją drogą można zrobić przy pomocy szerokiego wachlarza fajnych broni.

Problemem dla mnie jest dość powtarzalna struktura misji w grze. Pół-otwarty charakter gry prowadzi nas do wielu misji dla mieszkańców Paryża i francuskiego ruchu oporu, które nie zawsze mają sens i rzadko się wyróżniają. Przekonacie się o tym ratując obywateli i zabijając mechy raz po raz, aż do momentu, w którym uznacie to za deja vu. Mam wrażenie, że świat został zaprojektowany tak, aby zawierał możliwie jak najwięcej treści, jednak tutaj wypadło to niekoniecznie dobrze.

Przez całą grę chodziło mi po głowie, o ile lepsza byłaby trzymając się swoich starych zalet. Chociaż w pierwszych dwóch odsłonach każdy poziom był częściowo otwarty, zawsze towarzyszyło temu poczucie ciągłości, które prowadziło nas do następnego etapu. Otwarte światy są teraz popularne, ale czasami nie kłanianie się nowym trendom, naprawdę może sprawić, że gra będzie się wyróżniać, a gracze dostaną odświeżającą i oryginalną  rozgrywkę, a nie coś, co męczy, bo większość czasu spędzamy na zwiedzaniu kolejnego powtarzalnego otwartego świata.


Grafika jest bardzo dobra, podobnie jak sam projekt świata, chociaż nie miałam motywacji, aby to wszystko poznawać, bo nie czułam, że jest tam wystarczająca ilość treści aby uznać to za sensowne. Walka jest ekscytująca, jak we wszystkich Wolfensteinach, z porywającą akcją trzymającą w napięciu w każdej minucie, co przynajmniej w części zrównoważyło mniej ekscytującą eksplorację świata.

Z moich doświadczeń jasno wynikało, że twórcy chcą, byśmy grali w tę grę w trybie współpracy, więc mogę ją polecić tylko tym, którzy mają taką opcję - jako gracz solo poczułam się zawiedziona takim stanem rzeczy, ponieważ kooperacja była jedynym sposobem, aby naprawdę cieszyć się grą i nie zwracać uwagi na powtarzalny charakter misji. W niektórych momentach jest fajnie, ale nie wystarczająco jak na „Wolfensteina”, którego znamy.

★★☆☆☆
Hannah Read

Wolfenstein: Youngblood w CeX


Get your daily CeX at

Google+ Instagram Twitter YouTube Facebook
And now Snapchat!

Digg Technorati Delicious StumbleUpon Reddit BlinkList Furl Mixx Facebook Google Bookmark Yahoo
ma.gnolia squidoo newsvine live netscape tailrank mister-wong blogmarks slashdot spurl

No comments:

Post a Comment