Mieszkając w małym spokojnym nadmorskim miasteczku, nie często mam okazję wpaść do kina - więc kiedy już tam jadę, to spędzam tam praktycznie cały dzień. Zazwyczaj próbuję obejrzeć kilka filmów jeden po drugim. Kilka miesięcy temu miałem kilka godzin do zabicia między seansami, które rzeczywiście chciałem zobaczyć i tak znalazłem się na pokazie Teraz albo nigdy. Nie miałem pojęcia, jak się tam dostałem. To był rodzaj filmu, którego zwykle bym raczej nie obejrzał. A jednak tam byłem. Postąpiłem jak mężczyzna i zostałem na cały seans, co samo w sobie było zaskoczeniem. Ale jaka była największa niespodzianka? Wcale nie było tak źle.
Przekonanie Was o tym będzie pewnie niemożliwe, ale postaram się wyrazić słowami, jak ten uroczy film naprawdę mnie bawi i pokazuje by “nie oceniać książki po okładce”.
Jennifer Lopez występuje w roli Mayi, 40-letniej kobiety walczącej z frustracją z powodu niespełnionych marzeń. Nadal czytacie? No nieźle. Szanuję Waszą cierpliwość. Zasadniczo młody syn najlepszej przyjaciółki Mayi tworzy stronę Mayi na Facebooku, która jest pełna bzdur na temat jej rzekomo niekończących się kwalifikacji i ogólnej doskonałości. Z tego powodu nasz bohaterka znajduje znakomitą pracę - ale to tylko kwestia czasu, aż wszystkie kłamstwa wyjdą na jaw i bajka się skończy. Co zaskakujące, to NIE jest rom-com! Jest trochę romansu, ale dotyczy Milo Ventimiglii.
W każdym razie, jest to tylko, albo i aż… zabawny film, który nie traktuje siebie zbyt poważnie. Większość żartów siada jak zło, w dość niewyrafinowany sposób, a absurdalnie prosta fabuła jest tak skomplikowana, że można całkowicie wyłączyć mózg. To najwyższej klasy kinowa papka, otulająca widza jak ciepły sweter i delikatnie szepcząca, że wszystko będzie dobrze. Nie ma przemocy ani cynizmu, a na pewno nie przypomina nam o tym, jak cholernie okropny jest nasz świat. To tylko Jennifer Lopez robi swoje w Nowym Jorku przez 90 minut, a ja jestem tutaj, aby powiedzieć, że myślę, że właśnie tego teraz potrzebujecie. Widzę, jak kręcicie głową i najeżdżacie na X tej karty w przeglądarce, mamrocząc do siebie: „Starczy mi tego” i okej, nie obwiniam Was. Gdyby ktokolwiek inny nagadałby mi tyle o Teraz albo nigdy, też byłbym zirytowany.
Jennifer Lopez występuje w roli Mayi, 40-letniej kobiety walczącej z frustracją z powodu niespełnionych marzeń. Nadal czytacie? No nieźle. Szanuję Waszą cierpliwość. Zasadniczo młody syn najlepszej przyjaciółki Mayi tworzy stronę Mayi na Facebooku, która jest pełna bzdur na temat jej rzekomo niekończących się kwalifikacji i ogólnej doskonałości. Z tego powodu nasz bohaterka znajduje znakomitą pracę - ale to tylko kwestia czasu, aż wszystkie kłamstwa wyjdą na jaw i bajka się skończy. Co zaskakujące, to NIE jest rom-com! Jest trochę romansu, ale dotyczy Milo Ventimiglii.
W każdym razie, jest to tylko, albo i aż… zabawny film, który nie traktuje siebie zbyt poważnie. Większość żartów siada jak zło, w dość niewyrafinowany sposób, a absurdalnie prosta fabuła jest tak skomplikowana, że można całkowicie wyłączyć mózg. To najwyższej klasy kinowa papka, otulająca widza jak ciepły sweter i delikatnie szepcząca, że wszystko będzie dobrze. Nie ma przemocy ani cynizmu, a na pewno nie przypomina nam o tym, jak cholernie okropny jest nasz świat. To tylko Jennifer Lopez robi swoje w Nowym Jorku przez 90 minut, a ja jestem tutaj, aby powiedzieć, że myślę, że właśnie tego teraz potrzebujecie. Widzę, jak kręcicie głową i najeżdżacie na X tej karty w przeglądarce, mamrocząc do siebie: „Starczy mi tego” i okej, nie obwiniam Was. Gdyby ktokolwiek inny nagadałby mi tyle o Teraz albo nigdy, też byłbym zirytowany.
Ale, drodzy czytelnicy, zaufajcie mi. Teraz albo nigdy jest właśnie tym, czego potrzebujecie. W tym filmie nie ma absolutnie nic intelektualnego ani wyniosłego. Jeden z najzabawniejszych momentów w filmie to scena, w której Jennifer Lopez mimowolnie powiedziała ważnemu chińskiemu biznesmenowi, że odbyt jednego z jego kolegów wymaga wydojenia. Tak. Ten film nie zdobędzie żadnych nagród (może z wyjątkiem Razzies) i na pewno nie zostanie zapamiętany. Właściwie w najlepszym wypadku wszyscy zapomną o nim za tydzień. Ale dzisiaj, teraz, dajcie temu szansę. Wyłączcie myślenie i przyznajcie się, że od czasu do czasu wszyscy potrzebujemy takiego badziewia. Relaksuje umysł lepiej niż jakikolwiek napój czy dragi.
★★★☆☆
Sam Love
No comments:
Post a Comment