Żyjemy w złotym wieku Keanu Reevesa. W tym roku dał nam trzeci film Johna Wicka, udzielił głosu w Toy Story 4, zapowiedział Cyberpunka 2077 i zainspirował wiele zacnych memów. To dobry czas by żyć. Ale mimo wszystko wciąż znajduje on czas na kręcenie też tych gorszych filmów. Ostatni film Keanu, który recenzowałem, to „Exposed”, który - szokująco - ależ ten czas płynie - został wydany w 2016 roku. Okropna sprawa. Zaś dzisiejszy film, Replikanci, nie jest dużo lepszy ... W rzeczywistości jest prawdopodobnie nawet gorszy, a to już coś mówi.
William Foster (Reeves) jest genialnym neurobiologiem, który w tragicznym wypadku traci żonę, syna i dwie córki. Korzystając z najnowocześniejszej technologii, William wymyślił śmiały i bezprecedensowy plan pobrania ich wspomnień i sklonowania ich ciał. Gdy eksperyment zaczyna wymykać się spod kontroli, Foster wkrótce staje w sprzeczności ze swoim wahającym się szefem, niechętnym wspólnikiem, policyjną grupą zadaniową i prawami fizyki. Krytycznie przesadzone i przy szacowanej stracie w wysokości 22 milionów dolarów Replikanci nie zdobędą raczej żadnych słów uznania… od nikogo. Nawet najbardziej lojalni fani Keanu będą się chować po kątach.
Sama przesłanka jest interesująca. To chyba jedyny możliwy pozytywny komentarz na temat tego filmu. Pomysł ożywienia zmarłych członków rodziny ze wspomnień i przy pomocy klonowania jest interesujący, a z dobrym scenariuszem i reżyserią można by stworzyć niesamowity film science-fiction. Ale z pisarzem „The Day After Tomorrow” Jeffreyem Nachmanoffem i scenariuszem Chada St. Johna, jest to ewidentnie trafiona sprawa. Nie tyle ekscytujące science fiction, co raczej nudne i złożone studium biurokratycznej strony klonowania zmarłej rodziny w swojej piwnicy. Replikanci cuchną zmarnowanym potencjałem.
Zbyt zawiły, nudny i zagmatwany; Replikanci nie są zabawni ani rozrywkowi. Wiele słabych filmów w dzisiejszych czasach, nie wypada ostatecznie tak źle, bo fajnie jest usiąść z przyjaciółmi i bezlitośnie kpić z każdej sceny - tutaj zamiast tego po prostu denerwuje widok marnowania talentu i wyrzucania pieniędzy na coś niepotrzebnego. Po sukcesach Keanu w 2019 roku mam nadzieję, że Reeves nigdy nie ulegnie tej złej sławie. Jest po prostu na to za dobry.
Sama przesłanka jest interesująca. To chyba jedyny możliwy pozytywny komentarz na temat tego filmu. Pomysł ożywienia zmarłych członków rodziny ze wspomnień i przy pomocy klonowania jest interesujący, a z dobrym scenariuszem i reżyserią można by stworzyć niesamowity film science-fiction. Ale z pisarzem „The Day After Tomorrow” Jeffreyem Nachmanoffem i scenariuszem Chada St. Johna, jest to ewidentnie trafiona sprawa. Nie tyle ekscytujące science fiction, co raczej nudne i złożone studium biurokratycznej strony klonowania zmarłej rodziny w swojej piwnicy. Replikanci cuchną zmarnowanym potencjałem.
Zbyt zawiły, nudny i zagmatwany; Replikanci nie są zabawni ani rozrywkowi. Wiele słabych filmów w dzisiejszych czasach, nie wypada ostatecznie tak źle, bo fajnie jest usiąść z przyjaciółmi i bezlitośnie kpić z każdej sceny - tutaj zamiast tego po prostu denerwuje widok marnowania talentu i wyrzucania pieniędzy na coś niepotrzebnego. Po sukcesach Keanu w 2019 roku mam nadzieję, że Reeves nigdy nie ulegnie tej złej sławie. Jest po prostu na to za dobry.
Zakończę to dzieląc się z Wami tym cudnym fragmentem komunikatu prasowego Replikantów. „Kino to medium wyobraźni, zawsze było idealnym formatem do przedstawiania odważnych nowych koncepcji. Replikanci łączą tematy robotyki i klonowania, które pojawiały się w wielu klasycznych filmach na przestrzeni lat, co pokazuje, że jeśli połączysz śmiałą historię science fiction z ekscytującą akcją, szybko doprowadzi to do sukcesu. ” Nie ma nic odważnego ani nowego w Replikantach , a sukcesu na ekranie z pewnością nie było i nie będzie. Wszystko w Replikantach jest słabe - od obsadzenia Keanu Reevesa jako naukowca, mimo że, jest bohaterem akcji, po fabułę wypełnioną dziurami niczym polska droga - unikajcie go za wszelką cenę.
☆☆☆☆☆
Sam Love
No comments:
Post a Comment