Sekretne życie zwierzaków domowych 2 to przyzwoity film dla dzieci i szczerze pierwszy nowy od lat, który mnie zaangażował. Prawdopodobnie widziałem o kilka za dużo i popełniłem błąd, oglądając Odlot dzień przed seansem Zwierzaków 2. Dramat na balonie zajął mój umysł na długie godziny i trudno było ocenić nowszą animację według jakiejkolwiek uczciwej metryki. Jeśli mam je porównywać to Zwierzaki 2 to pospiesznie wydana kontynuacja, która nie spełnia oczekiwań, ale nie jest całkowicie do kitu.
Oryginalne Sekretne życie zwierzaków domowych było ogromnym sukcesem komercyjnym w 2016 roku, zarabiając 875,5 mln USD z budżetu 75 mln USD. Nic dziwnego, że Illumination zdecydowało się na kontynuację, nawet jeśli nie mieli interesującej historii do opowiedzenia. Wasze dzieci będą zadowolone, że Max* i Duke (Eric Stonestreet) wracają w drugiej części, która tym razem opowiada trzy historie.
Główny wątek to życie tchórzliwego psiaka walczącego z nadopiekuńczością, gdy maluch Liam zaczyna dorastać. W wątkach pobocznych pojawia się Gidget (Jenny Slate), która stara się uratować ulubioną zabawkę Maxa i superbohaterskiego królika Snowball’a (Kevin Hart), który postanawia uratować maltretowanego białego tygrysa. Asystuje mu Daisy (Tiffany Haddish), a Harrison Ford dołącza do obsady jako gburowaty owczarek Rooster. Wątki A, B i C w końcu splatają się z dość zabawnymi konsekwencjami.
* Louis C.K nie powraca już do roli Maxa, biorąc pod uwagę liczne zarzuty molestowania seksualnego, z jakimi miał do czynienia w 2017 roku. Zamiast tego pałeczkę przejmuje Patton Oswalt.
Większość czasu poświęcona jest Maxowi próbującemu przyzwyczaić się do dziecka jego właścicieli. Szybko staje się niespokojny i zmuszony jest nosić „stożek wstydu”, dalej próbując dostosować się do nowej sytuacji. Łatwo jest wczuć się w jego niezdolność do radzenia sobie ze zmianami, ale tak naprawdę wątek ten nie jest aż tak głęboki(Co jest dość słuszne, biorąc pod uwagę, że docelowa grupa odbiorców jest dość młoda). Każda część opowieści jest okej, choć całości zaczyna brakować pędu w połowie drogi. Zobaczycie serię wydarzeń w każdej z opowieści, a pomiędzy nimi jest sporo śmiechu. Sceny przewidują między innymi małpią bitwę cyrkową, ale całość wydaje się trochę zbyt nierówna, biorąc pod uwagę talenty obsady.
Główny wątek to życie tchórzliwego psiaka walczącego z nadopiekuńczością, gdy maluch Liam zaczyna dorastać. W wątkach pobocznych pojawia się Gidget (Jenny Slate), która stara się uratować ulubioną zabawkę Maxa i superbohaterskiego królika Snowball’a (Kevin Hart), który postanawia uratować maltretowanego białego tygrysa. Asystuje mu Daisy (Tiffany Haddish), a Harrison Ford dołącza do obsady jako gburowaty owczarek Rooster. Wątki A, B i C w końcu splatają się z dość zabawnymi konsekwencjami.
* Louis C.K nie powraca już do roli Maxa, biorąc pod uwagę liczne zarzuty molestowania seksualnego, z jakimi miał do czynienia w 2017 roku. Zamiast tego pałeczkę przejmuje Patton Oswalt.
Większość czasu poświęcona jest Maxowi próbującemu przyzwyczaić się do dziecka jego właścicieli. Szybko staje się niespokojny i zmuszony jest nosić „stożek wstydu”, dalej próbując dostosować się do nowej sytuacji. Łatwo jest wczuć się w jego niezdolność do radzenia sobie ze zmianami, ale tak naprawdę wątek ten nie jest aż tak głęboki(Co jest dość słuszne, biorąc pod uwagę, że docelowa grupa odbiorców jest dość młoda). Każda część opowieści jest okej, choć całości zaczyna brakować pędu w połowie drogi. Zobaczycie serię wydarzeń w każdej z opowieści, a pomiędzy nimi jest sporo śmiechu. Sceny przewidują między innymi małpią bitwę cyrkową, ale całość wydaje się trochę zbyt nierówna, biorąc pod uwagę talenty obsady.
W żadnym wypadku nie jest to animacja niskobudżetowa, ale nie jest porównywalna z typowym dziełem Pixara pod względem humoru, emocji, narracji czy jakości wizualnej.
Fani pierwszej części powinni być zadowoleni widząc swoich ulubieńców, a większość dzieci będzie się dobrze bawić aż do napisów końcowych. Podobnie zresztą większość dorosłych, ale to już z różnych powodów. Warto wspomnieć, że w przypadku tak krótkiego filmu (86 minut) straciłem rachubę, ile razy patrzyłem na telefon sprawdzając godzinę. W połowie przyzwoity, ale na pewno w żadnym stopniu nie przebija poprzedniej części.
Fani pierwszej części powinni być zadowoleni widząc swoich ulubieńców, a większość dzieci będzie się dobrze bawić aż do napisów końcowych. Podobnie zresztą większość dorosłych, ale to już z różnych powodów. Warto wspomnieć, że w przypadku tak krótkiego filmu (86 minut) straciłem rachubę, ile razy patrzyłem na telefon sprawdzając godzinę. W połowie przyzwoity, ale na pewno w żadnym stopniu nie przebija poprzedniej części.
★★☆☆☆
James Millin-Ashmore
No comments:
Post a Comment