Uważam, że jeśli nie dostrzegamy narzucanego nam bólu i niepokoju, kiedy wszyscy inni to widzą, to jesteśmy w złym związku. A jeśli to dostrzegamy, ale nikt inny poza nami, to jesteśmy w kulcie. Ostatnio ukazała się niesamowicie rozczarowująca kontynuacja okropnej Godzilli, którą wszyscy uwielbiają i kompletnie nie rozumiem dlaczego. W rolach głównych Kyle Chandler, Vera Farmiga i Millie Bobby Brown, co by nie mówić Godzilla II: Król potworów technicznie rzecz biorąc jest filmem.
Emma Russell jest paleobiologiem i jest to najgłupszy zawód na świecie. Cała jej kariera polega na znajdowaniu uśpionych potworów z uniwersum Godzilli i szturchaniu ich wibracjami sonarowymi, które stymulują gigantyczną bestię do stanu przypominającego zen. Z jakiegoś powodu uważają, że to znakomity sukces. Wcześniej bestia spała, a teraz mają gigantyczne zwierzątko, na które muszą uważać. Szczeniak zje kapcie, gdy będzie miał gorszy humor, Ghidorah zje pół polibudy.
Emma, nie mogąc przewidzieć, co się dalej wydarzy, sprowadza na śmierć swoją młodą córkę Madison i oboje zostają porwane przez złych facetów wołających na siebie Głupi i Głupszy... czy coś takiego. Po drugiej stronie świata ojca Madison aż nosi by zabić każdego potwora. Ale że średnio to służy fabule, nagle zachowuje się, jakby był telepatą i kochał ich wszystkich. Personifikacja Godzilli i wszystkich innych Zillas jest żenująca i głupia! Za. Każdym. Razem.
Ilość momentów kiedy ludzie narażają się na ogromne niebezpieczeństwo bez absolutnie żadnego powodu, jest zadziwiająca. Oczywiście nie zamierzam dziwić się słabym dialogom w filmie o potworach, ale jeśli miałbym już coś cytować, to zwykle wygląda to mniej więcej tak:
Chłop: Nie możemy tam wejść, umrzemy!
Kobieta: Co powinniśmy zrobić?
Chłop 2: Wchodzę.
Kobieta: Ok.
Jasne to jest tylko parafraza, ale to jest film o potworach, więc rozumiem, że chodzi w nim o walkę z potworami. Aby na pewno? Czy to naprawdę o to chodzi? Oto największy problem, jaki mam z Godzillą II: Król potworów. Czas poświęcony ludziom, którzy walczą o jakieś bzdury - jakby ktoś zobaczył ułożone Scrabble i pomylił je ze scenariuszem. Liczba walk potworów w tym filmie o walczących potworach jest bliska 0. Chłopaki koniecznie muszą obejrzeć jakieś anime.
Emma, nie mogąc przewidzieć, co się dalej wydarzy, sprowadza na śmierć swoją młodą córkę Madison i oboje zostają porwane przez złych facetów wołających na siebie Głupi i Głupszy... czy coś takiego. Po drugiej stronie świata ojca Madison aż nosi by zabić każdego potwora. Ale że średnio to służy fabule, nagle zachowuje się, jakby był telepatą i kochał ich wszystkich. Personifikacja Godzilli i wszystkich innych Zillas jest żenująca i głupia! Za. Każdym. Razem.
Ilość momentów kiedy ludzie narażają się na ogromne niebezpieczeństwo bez absolutnie żadnego powodu, jest zadziwiająca. Oczywiście nie zamierzam dziwić się słabym dialogom w filmie o potworach, ale jeśli miałbym już coś cytować, to zwykle wygląda to mniej więcej tak:
Chłop: Nie możemy tam wejść, umrzemy!
Kobieta: Co powinniśmy zrobić?
Chłop 2: Wchodzę.
Kobieta: Ok.
Jasne to jest tylko parafraza, ale to jest film o potworach, więc rozumiem, że chodzi w nim o walkę z potworami. Aby na pewno? Czy to naprawdę o to chodzi? Oto największy problem, jaki mam z Godzillą II: Król potworów. Czas poświęcony ludziom, którzy walczą o jakieś bzdury - jakby ktoś zobaczył ułożone Scrabble i pomylił je ze scenariuszem. Liczba walk potworów w tym filmie o walczących potworach jest bliska 0. Chłopaki koniecznie muszą obejrzeć jakieś anime.
Możemy mieć i ludzi i potwory, odwracając czas jaki dostały na ekranie obie strony. Ewentualnie stwórzmy mniej beznadziejny scenariusz. Wiem, że trudno jest napisać dobry scenariusz, dlatego zamiast tego gniewnie narzekam na filmy, ale nawet ja wiem, że nie można po prostu przeskakiwać z jednej emocji na drugą, przy rosnącym poziomie intensywności bez żadnego motoru, no chyba że każdy członek obsady to Nicolas Cage. Unikajcie tego filmu.
★☆☆☆☆
David Roberts
No comments:
Post a Comment