Man of Medan od Supermassive Games to pierwszy wpis do Dark Pictures Anthology, która jest serią małych horrorów osadzonych w tym samym wszechświecie. Jeśli graliście w Until Dawn, prawdopodobnie będziecie wiedzieć, czego się spodziewać - festiwal horroru, w którym grywalne postacie mogą umrzeć w dowolnym momencie.
Gra jest osadzona głównie na statku-widmo na oceanie. Kontrolujemy tam grupę bardzo sympatycznych postaci, próbujących rozwiązać tajemnicę tego, co się wokół nich dzieje, a jednocześnie ściganych przez różnych antagonistów. Jeśli zbyt wiele o nich opowiem będzie to spoiler, więc będę się trzymała opisów. Wspomnę tylko, że w grę wchodzą zarówno ludzkie, jak i nadprzyrodzone siły, które bardzo by chciały, żebyśmy nie żyli.
Gra jest osadzona głównie na statku-widmo na oceanie. Kontrolujemy tam grupę bardzo sympatycznych postaci, próbujących rozwiązać tajemnicę tego, co się wokół nich dzieje, a jednocześnie ściganych przez różnych antagonistów. Jeśli zbyt wiele o nich opowiem będzie to spoiler, więc będę się trzymała opisów. Wspomnę tylko, że w grę wchodzą zarówno ludzkie, jak i nadprzyrodzone siły, które bardzo by chciały, żebyśmy nie żyli.
Podobnie jak w przypadku wielu ich horrorów, które się pojawiają, „Man of Medan” niestety zbyt często polega na jump scare’ach, aby uwydatnić aspekt horroru. Na początku jest to zabawne, ponieważ nagłe odgłosy lub ruchy powodują, że wyskakujemy z fotela, ale po pierwszych pięciu razach zaczyna być trochę nudno. Jestem bardziej fanką horrorów psychologicznych, lubię takie gry jak Alien:Isolation czy Layers of Fear - tak, te gry też mają jump scare’y, ale również intensywnie wykorzystują swój świat, aby stworzyć ciągłe napięcie.
Wracając do tego, o czym wspomniałam wcześniej, rzeczą, która sprawia, że Man of Medan jest wyjątkowa, jest to, że dowolna grupa grywalnych postaci może umrzeć w dowolnym momencie, zarówno dzięki wyborom, jakich dokonujemy, jak i przy nieudanych quick time eventach. To rozgałęziona historia, która będzie się ciągle zmieniać w zależności od naszych wyborów, a pod koniec gry możemy potencjalnie doprowadzić do śmierci wszystkich (ups).
Miałoby to większe znaczenie, gdybyśmy naprawdę przywiązywali się do którejkolwiek z postaci. Mimo, że są w większości sympatyczni, tak naprawdę nie czułam przywiązania tak jak w Until Dawn. Może to wynikać z faktu, że gra jest znacznie krótsza, trwając około 4 - 6 godzin - a Until Dawn trwa łącznie około 10-15 godzin. Kiedy jedna z moich postaci nieuchronnie zginęła podczas mojej rozgrywki, bardziej martwiłam się potencjalnymi sekwencjami rozgrywki, których będzie mi brakować, niż faktem, że postać została usunięta. Oczywiście zwiększa to chęć na ponowne podejścia, ponieważ możemy przejść przez grę i dokonywać różnych wyborów, a przy wielu dostępnych zakończeniach jest to całkiem pociągające.
Tak samo jak rozgrywką Man of Medan jest podobne do Until Dawn, tak podobnie wypada pod względem stylu graficznego i wygląda to całkiem nieźle. W tej historii dzieje się wiele groteskowych rzeczy, które są obrzydliwie piękne. Moją jedyną skargą na tym froncie jest to, że gramy głównie w jednej lokacji, z wyjątkiem niewielkiego prologu, który trochę tu miesza. Nie ma tu zbyt dużej różnorodności, ale mam nadzieję, że inaczej będzie w kolejnej grze z serii, która pojawi się na początku 2020 roku.
Wracając do tego, o czym wspomniałam wcześniej, rzeczą, która sprawia, że Man of Medan jest wyjątkowa, jest to, że dowolna grupa grywalnych postaci może umrzeć w dowolnym momencie, zarówno dzięki wyborom, jakich dokonujemy, jak i przy nieudanych quick time eventach. To rozgałęziona historia, która będzie się ciągle zmieniać w zależności od naszych wyborów, a pod koniec gry możemy potencjalnie doprowadzić do śmierci wszystkich (ups).
Miałoby to większe znaczenie, gdybyśmy naprawdę przywiązywali się do którejkolwiek z postaci. Mimo, że są w większości sympatyczni, tak naprawdę nie czułam przywiązania tak jak w Until Dawn. Może to wynikać z faktu, że gra jest znacznie krótsza, trwając około 4 - 6 godzin - a Until Dawn trwa łącznie około 10-15 godzin. Kiedy jedna z moich postaci nieuchronnie zginęła podczas mojej rozgrywki, bardziej martwiłam się potencjalnymi sekwencjami rozgrywki, których będzie mi brakować, niż faktem, że postać została usunięta. Oczywiście zwiększa to chęć na ponowne podejścia, ponieważ możemy przejść przez grę i dokonywać różnych wyborów, a przy wielu dostępnych zakończeniach jest to całkiem pociągające.
Tak samo jak rozgrywką Man of Medan jest podobne do Until Dawn, tak podobnie wypada pod względem stylu graficznego i wygląda to całkiem nieźle. W tej historii dzieje się wiele groteskowych rzeczy, które są obrzydliwie piękne. Moją jedyną skargą na tym froncie jest to, że gramy głównie w jednej lokacji, z wyjątkiem niewielkiego prologu, który trochę tu miesza. Nie ma tu zbyt dużej różnorodności, ale mam nadzieję, że inaczej będzie w kolejnej grze z serii, która pojawi się na początku 2020 roku.
Jednym z najważniejszych elementów, które wymagają pracy przed następną częścią, jest ogólny voice acting i interakcje między postaciami. Głosy są w większości dobre, ale problemy zaczynają się pojawiać, gdy cały zespół wchodzi w interakcje i prowadzi ze sobą rozmowy. Często wydają się drewniane, jakby nie wszystkie zostały nagrane w tym samym czasie (co często się zdarza, ale nie chcemy, aby było to widać podczas gry).
Man of Medan to zabawna, ale wadliwa propozycja w gatunku horroru - krótkie doświadczenie, jednak wycenione uczciwie. Jeśli podobało Wam się Until Dawn lub którakolwiek z innych gier Supermassive, znajdziecie tu wiele rzeczy do polubienia… Nie spodziewajcie się jednak, że będzie to zaskakująca produkcja i wyniesie horror na wyżyny.
Man of Medan to zabawna, ale wadliwa propozycja w gatunku horroru - krótkie doświadczenie, jednak wycenione uczciwie. Jeśli podobało Wam się Until Dawn lub którakolwiek z innych gier Supermassive, znajdziecie tu wiele rzeczy do polubienia… Nie spodziewajcie się jednak, że będzie to zaskakująca produkcja i wyniesie horror na wyżyny.
★★★☆☆
Hannah Read
Man of Medan w CeX
No comments:
Post a Comment