Za młodu wyobrażałem sobie Heihachi Mishimę, zdejmującego swój but i nokautującego oponenta jednym, celnym rzutem. Oczywiście były to naiwne, dziecięce marzenia, w czasach, zanim internet był dostępny za pośrednictwem kilku tąpnięć na ekranie smartfona.
W zasadzie nie wiem czemu, ale zawsze byłem zafascynowany turniejem King of Iron Fist, który z każdą odsłoną był jeszcze większy i jeszcze lepszy. Pula postaci zawsze była ciekawa, jeżeli patrzyło się na konwencję z przymrużonym okiem. Tekken był jednym z najważniejszych tytułów na każdej generacji Playstation, ale często to Street Fighter grał pierwsze skrzypce. Biorąc jednak pod uwagę nieudany start Street Fighter V, być może wreszcie to Tekken wysunie się na prowadzenie?
Gracze będą zadowoleni, że Tekken 7 wraca w pełni formy w kategorii bijatyk, cztery długie lata po premierze Tag Tournament 2. Nawet pomimo paru łyżek dziegciu w trybie fabularnym. Akcja nadal jest bardzo mięsista, a zestawy ataków bardzo efektowne. Obsługa jest łatwa do ogarnięcia, a nowych graczy w annały wprowadzi samouczek w trybie fabularnym.
Jeżeli chodzi o postaci, czeka nas parę niespodzianek i nowości (Akuma!), ale nadal mamy godną reprezentację klasycznych wojowników. Modele są bardzo szczegółowe i występują w wielu wariacjach.
Fabuła toczy się wokół Mishima Zaibatsu. Historia opowiedziana jest oczami bezimiennego reportera, z wieloma dużymi partiami tekstu, które – na szczęście! - można przeskoczyć. Część „drugoplanowych” postaci nie ma nawet dedykowanego kinowego finału, co jest bardzo rozczarowujące, biorąc pod uwagę, że proponowana opowieść zawsze była jedną z najsilniejszych stron serii.
Prywatnie, zawsze lubiłem przechodzić grę Paulem Phoeniksem, pomimo jego malejącego znaczenia w kanonie (pojawiał się w każdej grze, stopniowo głupiejąc). W Tekkenie 7 nie odgrywa wielkiej roli, a jego fani są bardzo niezadowoleni, że tak go potraktowano. Opowieść jest dość monotonna w porównaniu do starszych tytułów, a główny wątek dość płytki. Co gorsza, można odblokować zakończenia z poprzednich tytułów, używając wewnętrznej waluty.
Można się rozwodzić nad istotnością fabuły, ale i tak to gameplay jest tym, co przytrzyma Cię przy grze na kolejne pół roku. Gra dostarcza parę nowości, które robią różnicę. Rage Arts to technika, która pozwoli zmienić przebieg całej rundy dzięki jednemu klawiszowi. Dobre wyjście dla noobów, takich jak ja.
Uniki i rzucanie rywalami o podłogę zostało osłabione, a akcje slow-mo dodają dramatyzmu. Zmiany nie będą kłopotem dla starych wyjadaczy, a jednoczeście wiele one wybaczają niedoświadczonym graczom. Ciężko na początku znaleźć oponenta dostosowanego poziomem do nas.
Bandai Namco pracowało nad wydaniem łatki, ale i tak już mam lekko popsute wrażenia po multiplayerze. Nie ma problemu, żeby połączyć się z przyjacielem, o ile znasz kogoś, kto również ma tę grę. Tekken 7 to przyjemne rozwinięcie serii, a nowe mechaniki walki usprawniają gameplay. Walki wyglądają spektakularnie i często możemy liczyć na nagłe zwroty akcji. Niemniej, mała ilość nowych trybów gry i słaba historia ostatecznie pozostawiają niesmak.
★★★☆☆
James Millin-Ashmore
Tekken 7 at CeX
Get your daily CeX at