Najnowszą superbohaterką Marvela, która otrzymała miejsce na srebrnym ekranie, jest Kapitan Marvel (Brie Larson *). Mamy 1995 r., bohaterka trafia tam ze wspomnieniami w rozsypce, szukając odpowiedzi na wiele pytań i walcząc z międzygalaktycznym zagrożeniem terrorystycznym w postaci Kree Starforce.
*Larson stworzyła sporo kontrowersji wokół przygotowań do wydania Captain Marvel, wzywając do większej różnorodności wśród krytyków filmowych. Ogólnie okej, jednak nieco popsuła klimat jedną wypowiedzią; „Nie chcę słyszeć, co mają do powiedzenia biali ludzie.” Co zabolało społeczność i doprowadziło do licznych, 0-gwiazdkowych ocen jeszcze przed ukazaniem się filmu.
*Larson stworzyła sporo kontrowersji wokół przygotowań do wydania Captain Marvel, wzywając do większej różnorodności wśród krytyków filmowych. Ogólnie okej, jednak nieco popsuła klimat jedną wypowiedzią; „Nie chcę słyszeć, co mają do powiedzenia biali ludzie.” Co zabolało społeczność i doprowadziło do licznych, 0-gwiazdkowych ocen jeszcze przed ukazaniem się filmu.
Jako biały facet czuję się nieco niezręcznie. Podobał mi się film (spodziewam się, że większości też będzie) i ogólnie nie widzę problemu. Z drugiej strony, jeśli uważałbym, że film jest gówniany, jej prowokacyjne stwierdzenie jest obroną przed wszelką krytyką, na jaką mógłbym się zdobyć.
Samuel L Jackson ponownie wciela się w rolę Nicka Fury'ego i jesteśmy w linii czasu tak dawno, że wciąż ma włosy, nie wie o istnieniu kosmitów i porusza się zaskakująco dobrze jak na mężczyznę, który w grudniu będzie miał 71 lat. Fury zapewnia wsparcie przez cały czas, podczas gdy Jude Law kieruje obsadą jako mentor Pani Kapitan, Yon-Rogg. Annette Bening gra lidera Kree Supreme Intelligence, przyjmując postać osoby najbardziej podziwianej przez widza.
Większość filmu rozgrywa się na Ziemi, choć znane otoczenie niekoniecznie stanowi o nudnym filmie. Jak można się spodziewać, tytułowa postać zajmuje większość uwagi widza, powoli zaczyna sobie przypominać, o tym że jest Carol Danvers, byłą pilotką w Siłach Powietrznych. Amnezja nie jest najświeższym urządzeniem narracyjnym i prowadzi nas znaną ścieżką. Wiemy, do czego jest zdolna Carol, więc to ona nadrabia zaległości, walcząc z przeciętnymi typami, z którymi poradzi sobie nawet najsłabszy Avenger. Wrogowie zmiennokształtni to kolejne narzędzie, które widzieliśmy wcześniej, ale działa ono wystarczająco dobrze, ponieważ główna postać nabiera tempa dzięki swoim absurdalnym poziomom mocy. Średnio to ciekawe, gdy jesteś bogiem w porównaniu do wszystkich wokół ciebie, ale tak to musi być, byśmy mieli szansę w nadchodzącej wojnie z Thanosem.
Pomijając kilka słabszych momentów, jest tutaj wystarczająco dużo magii Marvela, aby zainteresować przeciętnego widza najnowszą historią i ciężko żeby się nie udało, ponieważ jest to pomost między dwoma filmami z Infinity War. Kapitan Marvel przypomina niejako oryginalnego Thora, z niepokonaną bohaterką walczącą o zrozumienie jej mocy w obcym świecie. W przeciwieństwie do Thora nie przejmuje się wątkami romantycznymi, co jest całkiem pokrzepiające. Brak tego typu zainteresowań oznacza, że jest mniej scen wypełniaczy i więcej czasu na żarty i historię samą w sobie. Carol zaczyna przypominać sobie swoje życie na Ziemi i uświadamia sobie swój prawdziwy potencjał akurat w czasie gdy film osiąga satysfakcjonujący punkt kulminacyjny.
Samuel L Jackson ponownie wciela się w rolę Nicka Fury'ego i jesteśmy w linii czasu tak dawno, że wciąż ma włosy, nie wie o istnieniu kosmitów i porusza się zaskakująco dobrze jak na mężczyznę, który w grudniu będzie miał 71 lat. Fury zapewnia wsparcie przez cały czas, podczas gdy Jude Law kieruje obsadą jako mentor Pani Kapitan, Yon-Rogg. Annette Bening gra lidera Kree Supreme Intelligence, przyjmując postać osoby najbardziej podziwianej przez widza.
Większość filmu rozgrywa się na Ziemi, choć znane otoczenie niekoniecznie stanowi o nudnym filmie. Jak można się spodziewać, tytułowa postać zajmuje większość uwagi widza, powoli zaczyna sobie przypominać, o tym że jest Carol Danvers, byłą pilotką w Siłach Powietrznych. Amnezja nie jest najświeższym urządzeniem narracyjnym i prowadzi nas znaną ścieżką. Wiemy, do czego jest zdolna Carol, więc to ona nadrabia zaległości, walcząc z przeciętnymi typami, z którymi poradzi sobie nawet najsłabszy Avenger. Wrogowie zmiennokształtni to kolejne narzędzie, które widzieliśmy wcześniej, ale działa ono wystarczająco dobrze, ponieważ główna postać nabiera tempa dzięki swoim absurdalnym poziomom mocy. Średnio to ciekawe, gdy jesteś bogiem w porównaniu do wszystkich wokół ciebie, ale tak to musi być, byśmy mieli szansę w nadchodzącej wojnie z Thanosem.
Pomijając kilka słabszych momentów, jest tutaj wystarczająco dużo magii Marvela, aby zainteresować przeciętnego widza najnowszą historią i ciężko żeby się nie udało, ponieważ jest to pomost między dwoma filmami z Infinity War. Kapitan Marvel przypomina niejako oryginalnego Thora, z niepokonaną bohaterką walczącą o zrozumienie jej mocy w obcym świecie. W przeciwieństwie do Thora nie przejmuje się wątkami romantycznymi, co jest całkiem pokrzepiające. Brak tego typu zainteresowań oznacza, że jest mniej scen wypełniaczy i więcej czasu na żarty i historię samą w sobie. Carol zaczyna przypominać sobie swoje życie na Ziemi i uświadamia sobie swój prawdziwy potencjał akurat w czasie gdy film osiąga satysfakcjonujący punkt kulminacyjny.
CGI poprawia się z każdym filmem i widać że raportowany budżet w wysokości 150 milionów dolarów został dobrze wykorzystany do odwzorowania klimatu 1995 roku. Od Blockbuster Video do przestarzałych technologii, film jest pełen nostalgicznych hitów dla każdego, kto jest na tyle stary, by pamiętać te czasy. To może być tylko przystanek, na drodze do spotkania Thanosa z resztą ocalałych Avengers’ów, ale zdecydowanie warto zobaczyć historię Kapitan Marvel.
★★★★☆
James Millin-Ashmore
No comments:
Post a Comment