Tuesday, 30 April 2019

Archer: Danger Island ★★★★☆


Archer: Danger Island to dziewiąty sezon najbardziej absurdalnej animacji wszechczasów, rozgrywający się w umyśle samego bohatera. Sny Archera dają twórcy Adamowi Reedowi spore pole do popisu, umożliwiając częste zmiany settingu i bohaterów, a zarazem zachowując sporo specyficznego humoru.

Archer (H. Jon Benjamin) wyobraża sobie, że jest pilotem hydroplanu w 1938 roku i marnuje swoje dni w Polinezji Francuskiej. W końcu został wciągnięty w przygodę, w celu odnalezienia złotego idola, choć historia gra drugie skrzypce w stosunku do wielu żartów, które stały się podstawą serialu. Z drugiej strony, niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają, a gang spędza większość swojego czasu na zbieraniu funduszy na Danger Island.


Powracają różne znajome twarze, gdy podświadomość Archera działa w międzyczasie by pojąć jego obecny stan. Nigdy nie będzie w stanie uciec przed matką, a on wciąż jest pod opieką Malory (Jessica Walter), mimo że jest pośrodku pustkowia. Pojawiają się także jego dawni koledzy, choć są nieco pokrzywieni w umyśle Archera. Na przykład Lana Kane występuje jego Księżniczka Lanaluakalani, podczas gdy Pam pracuje z Archerem jako mechanik w jego hydroplanie. Cyryl pojawia się jako „podejrzany niemiec” Siegbert Fuchs, podczas gdy Krieger nie jest już człowiekiem. Zmiana narodowości, a nawet gatunków, pozwala na nowe podejście i ponowne rozpoczęcie dialogów (jak również nieoczekiwanych przyjaźni), ale większość obsady utrzymuje swoją osobowość w nienaruszonym stopniu. Archer jest wciąż Archerem, wydaje się tylko nieco bardziej spokojny. 

Południowy Pacyfik nie wszystkim się podoba, ale zmiana gatunku pomaga tchnąć nowe życie w show. Tak jak Archer Vice, seria jest skierowana do osób, które są tutaj nowe. Animacja jest tak bogata i szczegółowa, jak nigdy dotąd, a do tego mamy osiem sezonów do odkopywania żartów i tworzenia odwołań. Warto oglądać, jeśli nadążycie za tą zabawą. Jest szansa na nauczenie się czegoś nowego, Archer nigdy nie jest daleko od niebezpiecznej strefy żartu. Stawki są ciągle podnoszone pomimo fikcyjnej scenerii, podczas krótkiego 8-odcinkowego maratonu mamy wulkan, nazistów i różne inne problemy.


Opinie online sugerują, że część publiczności jest coraz bardziej zmęczona animacją, podczas gdy Reed wstępnie potwierdził, że następny sezon Archera będzie również ostatnim. Jeśli bardziej martwisz się o dzisiejszą kontynuację, będziesz musiał poczekać do ostatniego odcinka Danger Island zainspirowanego LotR. Podróż jest lepsza niż samo osiągnięcie celu i nie ma znaczenia, czy odbywa się w „rzeczywistości”, czy nie. Jaśniejszy ton pasuje do materiału źródłowego, nie psując dialogu i surrealizmu, które sprawiają, że program jest tak wyjątkowy. 


★★★★☆
James Millin-Ashmore



Get your daily CeX at

Google+ Instagram Twitter YouTube Facebook
And now Snapchat!

Digg Technorati Delicious StumbleUpon Reddit BlinkList Furl Mixx Facebook Google Bookmark Yahoo
ma.gnolia squidoo newsvine live netscape tailrank mister-wong blogmarks slashdot spurl

Wednesday, 24 April 2019

The Walking Dead: The Final Season ★★★★☆


Kiedy Telltale ogłosiło, że zamyka sklep, nie wyglądało to dobrze dla The Walking Dead: The Final Season. Szorstka natura ich wydawnictw powinna być wystarczającą wskazówką ich niepewnej pozycji, a to oznaczało, że dwa ostatnie rozdziały mogą nigdy nie ujrzeć światła dziennego. Pomimo utrzymywania ciszy medialnej przez jakiś czas, temat powrócił dzięki Skybound Entertainment i twórcy serialu Robertowi Kirkmanowi. Dobrze jest wiedzieć, że będziemy mogli dokończyć historię, która rozpoczęła się w 2012 r., zwłaszcza że może być ona całkiem poważnym hitem.


Znowu gramy jako Clementine, która chroni AJ lata po tym, jak widzieliśmy ją ostatnio w The Walking Dead: A New Frontier. Jej problemy pojawiają się, gdy spotyka się z byłymi studentami Ericson Academy for Troubled Youth i postanawia dotrzymać im towarzystwa. Jeśli gracie od pierwszego sezonu, będziecie mieli okazję wspominać Lee, Kenny'ego i wszystkich innych, podczas gdy starzy wrogowie i poprzednie doświadczenia tym razem trochę nam pomogą, najpierw musimy jednak zdecydować komu zaufać, gdy będzie ciężko.

„Broken Toys” jest trzecim rozdziałem, który właśnie został wydany, a czwarty z nich miał być gotowy do marca 2019 roku(piszę w lutym!). Gra nadal oferuje typową porcję wyborów pomiędzy życiem a śmiercią, z konsekwencjami, które powodują, że próbujemy przewidywać do czego sprowadzą się nasze decyzje. Jeśli zrobisz Y, co stanie się z X? Wszyscy pamiętają wszystko, a rozgrywka wygląda znajomo. Wciąż dobrze jest poznać bohaterów, mając do tego świadomość, że ich bezpieczeństwo na ogół zależy od dokonywanych wyborów.

Mimo że dorastała na 16-letnią samotną(po adopcji) matkę na pustkowiu pełnym szalonych zabójców, Clementine wciąż jest zdrowa(psychicznie), nawet jeśli jest trochę zahartowana z powodu swoich dawnych strat. Jest świetną bohaterką, a skupienie się na jej relacji z AJ czyni tę historię jeszcze bardziej atrakcyjną. Spędzamy sporo czasu ucząc AJ, kształtując jego osobowość, jak również własną. To miły akcent, ale zawsze musimy dzielić obowiązki bycia rodzicem i uwzględniać je w perspektywie dobra całej grupy. AJ jest odważnym chłopaszkiem, ale ma tylko 5 lat. Czy naprawdę chcecie dać mu broń?



Jestem trochę zmęczony formatem, ale to nie jest coś co można przegapić. Zwłaszcza jeśli wiadomość o upadku Telltale Was zmartwiła choćby w najmniejszym stopniu. Podstawowa rozgrywka jest prawie taka sama, a graficznie to dopracowana wersja New Frontier. Ta historia jest zawsze głównym punktem sprzedaży w serii gier TWD i wciąż jest tak silna, jak pierwszy sezon. Przez pewien czas wydawało się, że nie ma końca, a wydawanie gier w epizodycznym trybie zawsze niesie za sobą ryzyko. Na szczęście możemy zobaczyć zakończenie historii Clementine i AJ, nawet jeśli trochę okrężną drogą.

★★★★☆
James Millin-Ashmore

Get your daily CeX at

Google+ Instagram Twitter YouTube Facebook
And now Snapchat!

Digg Technorati Delicious StumbleUpon Reddit BlinkList Furl Mixx Facebook Google Bookmark Yahoo
ma.gnolia squidoo newsvine live netscape tailrank mister-wong blogmarks slashdot spurl

Friday, 19 April 2019

Crackdown 3 ★★☆☆☆


Jeżeli uczymy się przez powtarzanie to Crackdown 3 to rozczarowujący wynik. Bardzo hypowany exclusive na Xbox One został wydany po pięciu latach na różnych etapach rozwoju, ale w sumie nie wiadomo co tam robili przez cały ten czas.

Minęło kilka lat od wydania Crackdown 2 na Xboxa 360 i najnowsza odsłona wydaje się dość podobna. Gracz zostaje umieszczony w roli super-agenta (istnieje wybór postaci, ale 99% wybierze dowódcę Jaxona Terry'ego Crewsa), którego zadaniem jest podróżowanie po rozległym mieście New Providence, walcząc z różnymi przestępcami, którzy je opanowali. Na ogół atakują nas roje nieciekawych robotów, a gra zwiększa poziom trudności, rzucając ich coraz więcej w miarę, jak postępuje historia. Fragmenty mapy nie mają osłon, więc jesteśmy stale ostrzeliwani ze wszystkich stron - pozostaje strzelać do wszystkiego w zasięgu wzroku dzięki automatycznemu celowaniu i obfitości arsenału.


Jeśli brzmi to dla Was zabawnie, to zapewne nawet może takie być. Wadą jest jednak to, że gra jest również dość powtarzalna i szybko przestaje być satysfakcjonująca. Czynnikowi drzemki nie pomaga prosta 10-godzinna kampania, która zazwyczaj polega na poruszaniu się po mieście, aby kogoś zabić lub coś wysadzić. Bez konkretnego powodu biegamy od jednego do drugiego znacznika na mapie, aż w końcu znajdziemy coś lepszego do pogrania. W pełni niszczące się mapy Wrecking Zone przedłużają trochę życie gry, główna fabuła wylewa się nadmiarem znajdziek, a można również zagrać w trybie współpracy. Znajdźki wiążą się z systemem ulepszeń, który również wpływa na postać fizycznie w grze. Dosłownie stajemy się więksi i silniejsi, skacząc wyżej i dalej, gdy zdobywamy więcej doświadczenia. Możemy odblokować nowe postacie, odnajdując nici DNA rozrzucone po mapie, gdy w końcu dostaniemy dostęp do samochodu Agencji. Broń również się podlega ulepszeniom, gdy zdobywamy kolejne poziomy, więc zawsze mamy wybór jak anihilować wszystko co tylko spotkamy.

Cieniowanie sprawia, że gra wygląda przyjemnie, ale całość zbytnio się nie wyróżnia. Jest to raczej wybaczalne, biorąc pod uwagę skalę sandboxa i sposób poruszania się po budynkach, wspinając się i skacząc, dodatkowo pozwala to na większą ilość wrogów i wybuchów w tle. Postać nie jest też najłatwiejsza do kontrolowania, ale wraz ze zdobywaniem poziomów dostajemy kolejne ułatwienia.


Ogólnie rzecz biorąc, nie jest źle, ale nie jest to kontynuacja, na którą większość fanów liczyła po tak długim czasie. Niewiele różni się od gry, którą wydano wiele lat temu, a podstawa rozgrywki jest wciąż taka sama. Wybierasz cel, strzelasz do niego i trochę skaczesz tu i tam. Fanfary i hype, które poprzedziły premierę, sprawiają, że trudniej jest wybaczyć wiele wad i ograniczeń, ale mimo wszystko jest w tym trochę głupkowatej rozrywki. Crackdown 3 jest w porządku, jeśli szukacie łatwej zabawy, ale to też zmarnowany potencjał. Czasami wygląda to jak przemalowane Saints Row, ale nawet to byłoby chyba bardziej interesujące niż to co dostaliśmy. Seria zasługuje na coś lepszego niż kalka o niskim budżecie, która ciągle używa efektów komiksowych do cutscenek i po prostu rozczarowuje, mimo to prawdopodobnie pomoże Wam zabić trochę czasu w deszczowy weekend.

★★☆☆☆
James Millin-Ashmore



Get your daily CeX at

Google+ Instagram Twitter YouTube Facebook
And now Snapchat!

Digg Technorati Delicious StumbleUpon Reddit BlinkList Furl Mixx Facebook Google Bookmark Yahoo
ma.gnolia squidoo newsvine live netscape tailrank mister-wong blogmarks slashdot spurl

Tuesday, 16 April 2019

Captain Marvel ★★★★☆


Najnowszą superbohaterką Marvela, która otrzymała miejsce na srebrnym ekranie, jest Kapitan Marvel (Brie Larson *). Mamy 1995 r., bohaterka trafia tam ze wspomnieniami w rozsypce, szukając odpowiedzi na wiele pytań i walcząc z międzygalaktycznym zagrożeniem terrorystycznym w postaci Kree Starforce.

*Larson stworzyła sporo kontrowersji wokół przygotowań do wydania Captain Marvel, wzywając do większej różnorodności wśród krytyków filmowych. Ogólnie okej, jednak nieco popsuła klimat jedną wypowiedzią; „Nie chcę słyszeć, co mają do powiedzenia biali ludzie.” Co zabolało społeczność i doprowadziło do licznych, 0-gwiazdkowych ocen jeszcze przed ukazaniem się filmu.


Jako biały facet czuję się nieco niezręcznie. Podobał mi się film (spodziewam się, że większości też będzie) i ogólnie nie widzę problemu. Z drugiej strony, jeśli uważałbym, że film jest gówniany, jej prowokacyjne stwierdzenie jest obroną przed wszelką krytyką, na jaką mógłbym się zdobyć.

Samuel L Jackson ponownie wciela się w rolę Nicka Fury'ego i jesteśmy w linii czasu tak dawno, że wciąż ma włosy, nie wie o istnieniu kosmitów i porusza się zaskakująco dobrze jak na mężczyznę, który w grudniu będzie miał 71 lat. Fury zapewnia wsparcie przez cały czas, podczas gdy Jude Law kieruje obsadą jako mentor Pani Kapitan, Yon-Rogg. Annette Bening gra lidera Kree Supreme Intelligence, przyjmując postać osoby najbardziej podziwianej przez widza.

Większość filmu rozgrywa się na Ziemi, choć znane otoczenie niekoniecznie stanowi o nudnym filmie. Jak można się spodziewać, tytułowa postać zajmuje większość uwagi widza, powoli zaczyna sobie przypominać, o tym że jest Carol Danvers, byłą pilotką w Siłach Powietrznych. Amnezja nie jest najświeższym urządzeniem narracyjnym i prowadzi nas znaną ścieżką. Wiemy, do czego jest zdolna Carol, więc to ona nadrabia zaległości, walcząc z przeciętnymi typami, z którymi poradzi sobie nawet najsłabszy Avenger. Wrogowie zmiennokształtni to kolejne narzędzie, które widzieliśmy wcześniej, ale działa ono wystarczająco dobrze, ponieważ główna postać nabiera tempa dzięki swoim absurdalnym poziomom mocy. Średnio to ciekawe, gdy jesteś bogiem w porównaniu do wszystkich wokół ciebie, ale tak to musi być, byśmy mieli szansę w nadchodzącej wojnie z Thanosem.

Pomijając kilka słabszych momentów, jest tutaj wystarczająco dużo magii Marvela, aby zainteresować przeciętnego widza najnowszą historią i ciężko żeby się nie udało, ponieważ jest to pomost między dwoma filmami z Infinity War. Kapitan Marvel przypomina niejako oryginalnego Thora, z niepokonaną bohaterką walczącą o zrozumienie jej mocy w obcym świecie. W przeciwieństwie do Thora nie przejmuje się wątkami romantycznymi, co jest całkiem pokrzepiające. Brak tego typu zainteresowań oznacza, że jest mniej scen wypełniaczy i więcej czasu na żarty i historię samą w sobie. Carol zaczyna przypominać sobie swoje życie na Ziemi i uświadamia sobie swój prawdziwy potencjał akurat w czasie gdy film osiąga satysfakcjonujący punkt kulminacyjny.


CGI poprawia się z każdym filmem i widać że raportowany budżet w wysokości 150 milionów dolarów został dobrze wykorzystany do odwzorowania klimatu 1995 roku. Od Blockbuster Video do przestarzałych technologii, film jest pełen nostalgicznych hitów dla każdego, kto jest na tyle stary, by pamiętać te czasy. To może być tylko przystanek, na drodze do spotkania Thanosa z resztą ocalałych Avengers’ów, ale zdecydowanie warto zobaczyć historię Kapitan Marvel.

★★★★☆
James Millin-Ashmore



Get your daily CeX at

Google+ Instagram Twitter YouTube Facebook
And now Snapchat!

Digg Technorati Delicious StumbleUpon Reddit BlinkList Furl Mixx Facebook Google Bookmark Yahoo
ma.gnolia squidoo newsvine live netscape tailrank mister-wong blogmarks slashdot spurl

Saturday, 13 April 2019

Anthem ★★☆☆☆


Po słabym przyjęciu Mass Effect: Andromeda dwa lata temu, wielu fanów Bioware powierzyło swoje nadzieje Anthem’owi, hybrydowemu multiplayer loot shooterowi RPG. Od czasu pierwszych zapowiedzi społeczność oczekiwała, że gra będzie w stanie konkurować z takimi tytułami jak Destiny i The Division, jednak wyszło.. jak wyszło.

Zacznijmy od tego, że ze strony wizualnej gra jest po prostu piękna, czy to latamy po otwartym świecie, czy przechodzimy przez główny hub - wspaniale zrealizowane miasto. To naprawdę są rzeczy, z którymi Anthem dobrze sobie radzi. Bohaterowie, z którymi wchodzimy w interakcję, są zaprojektowani z niezwykłą dbałością o szczegóły i świetnymi animacjami mimiki twarzy (w przeciwieństwie do „Mass Effect: Andromeda”). Jasne, świat jest ładny, ale jaki sens ma piękna gra, w której nie ma nic do roboty?


Anthem ma kampanię fabularną, która zajmuje od 15 do 20 godzin i jest w niej kilka ekscytujących misji, jednak są one przeplatane okropnymi dodatkami, których celu innego niż dopychanie ramówki nie widzę. Tego typu gry mają zabłysnąć dzięki tej dodatkowej treści, którą dostajemy gdy zakończy się główny wątek, ale niestety w tym miejscu gra zdecydowanie utyka.

Póki co nie ma Raidów i jest tylko kilka Oblężeń (znanych jako Strike z „Destiny”), które można grać kilkukrotnie, ale po kilku godzinach robienia tego samego grindu z perspektywą na nic nowego w najbliższym czasie nie jestem pewien czy można zostać przy tej grze na dłużej.

Rozgrywka może jednak być całkiem przyjemna - nasza postać to człowiek, ale gramy większość gry zamknięci w Javelinie, kombinezonie który potrafi wykazać się niesamowitymi wyczynami motorycznymi i latać jak Iron Man. Mamy szeroki wachlarz broni i umiejętności, które możemy wymieniać, jeśli zdobędziemy coś lepszego z pokonanych wrogów lub skrzynek. Daje to jednak zupełnie inny problem - z jakiegoś powodu twórcy zdecydowali, że dobrym pomysłem będzie umożliwienie zmiany sprzętu / umiejętności tylko w bazie/hub’ie, co jest irytujące i prowadzi do niekończących się ekranów ładowania.

Myślę, że problem polega na tym, że Anthem daje odczucia jakby był grą sprzed 4 lat. Programiści nie nauczyli się na błędach popełnianych przez gry takie jak Destiny i The Division, mimo że są one naprawiane przez ich własnych programistów w innych tytułach. Prowadzi to do tego, że gra przegrywa z konkurentami i mamy odczucie, że Anthem to po prostu ich słabsza wersja.


Mam nadzieję, że z czasem pojawią się ze strony Bioware aktualizacje, które będą w stanie rozwiązać problemy z grą i że „Anthem” w końcu stanie się w pełni produktem, jakiego wszyscy oczekiwaliśmy. Póki co nie było dla nas wystarczającej ilości zabawy i pomimo tego, że mogliśmy podejrzeć coś, co może być naprawdę niewiarygodne, to po prostu nie jest jeszcze gotowy produkt.

★★☆☆☆
Hannah Read



Get your daily CeX at

Google+ Instagram Twitter YouTube Facebook
And now Snapchat!

Digg Technorati Delicious StumbleUpon Reddit BlinkList Furl Mixx Facebook Google Bookmark Yahoo
ma.gnolia squidoo newsvine live netscape tailrank mister-wong blogmarks slashdot spurl

Wednesday, 10 April 2019

Dead or Alive 6 ★★★☆☆


Nigdy nie byłem typem człowieka, która staje po którejś ze stron i walczy o słuszność z innymi, po prostu lubię bijatyki i chciałbym grać w jak najwięcej z nich. Uważam, wszystkie mają elementy, które wychodzą im lepiej lub gorzej. Mortal Kombat ma brutalną przemoc. Tekken ma rozgrywkę zręcznościową. Virtua Fighter udaje, że jest dobry, ale tak naprawdę jest powolny, ślamazarny i nie pokazał się dobrze od 15 lat. Street Fighter ma fanów z błyskawicznym refleksem, przez potwornie długie komba potrzebne do wygrania w grach na wysokim poziomie, a Dead or Alive ma ... wielopoziomowy i wysoce interaktywny projekt poziomów oraz trudny do opanowania system kontr, który jednak pomoże nam wygrać nawet z najlepszymi graczami.


Niestety, DoA6, jak każda wspomniana wcześniej gra, jest po części ofiarą dżumy DLC, ponieważ dwie z postaci są zablokowane i możemy odblokować za różne płatne i przedsprzedażowe bonusy. Wszystkie inne, dostępne w tej chwili, DLC to dodatki czysto kosmetyczne, więc z radością możemy je zignorować. Sama gra zawiera wiele kostiumów dla każdej postaci, które można odblokować w grze, była to niezła mordęga, dopóki ostatnia łatka nie przyspieszyła tego procesu. Chwała łatkom!

Większość trybów, których się spodziewacie pojawia się w tej odsłonie poza kilkoma, których brak to dość niespodziewana decyzja. Tryb Story zajmie około dwóch godzin, ponieważ każdy nowy segment po odblokowaniu ukazuje się niczym z wizji Tarantino, bez konkretnej kolejności, przypadkowo opowiadając kilka zdarzeń. Quest Mode to zestaw szybkich wyzwań i celów zaproponowanych przez nowego bohatera i szalonego naukowca, Nico, który próbuje zebrać informacje o wszystkich bohaterach. Wymaga to ukończenia walk spełniających określone kryteria i jednoczesnego przyswojenia elementów i strategii rozgrywki. Tryby Arcade, Survival i Time Attack mówią same za siebie.

Tryb treningowy jest dopracowany, do tego stopnia, że nie rozumiem połowy informacji, które starają wyświetlić się na ekranie. Gra serwuje nam analizę ataków w czasie rzeczywistym, ale będzie to naprawdę pomocne dla tych, którzy wiedzą, jak poprawnie z tego skorzystać. Dalej mamy tryb online, który w tej chwili obsługuje tylko mecze rankingowe. Brak jakiegokolwiek lobby, przez co możemy trafić online również na swoich kumpli, który to błąd jest moim głównym zarzutem wobec gry. Nie sądzę, żeby jakakolwiek inna bijatyka powstała bez tej trybu Arcade ... *kaszle* Street Fighter 5 *kaszle* - System Lobby prawdopodobnie ma się pojawić w marcu, ale dlaczego nie było go od początku możemy tylko zgadywać, gdyż realnie szkodzi to samej grze. Następnym rażącym pominięciem jest brak trybu Tag Battle, który jest z serią od czasów DoA2.

Dead or Alive 6 przewiduje w turniejach 27 postaci. Dwie z nich to wspomniane wcześniej  DLC, dwie całkowicie nowe postacie i dwadzieścia trzy, które widzieliśmy w poprzednich częściach. Nowe, zaktualizowane modele postaci są zdecydowanie krokiem do przodu. Detale zabrudzeń i uszkodzeń również zostały ulepszone, a ubrania się rozlatują się na strzępy gdy walka się kończy. Rozgrywka jest w przeważającej mierze taka sama, poza wyjątkiem w postaci ostatnio ulubionej mechaniki bijatyk, pozwalającej niektórym finisherom lub kontratakom, przechylić na swoją korzyść szalę bitwy po naładowaniu specjalnego paska.


Jak wspomniałem wcześniej, to projekty poziomów Dead or Alive wyróżniają tę grę spośród konkurencji. Większość etapów ma w sobie wiele niebezpieczeństw i elementów, w które swojego przeciwnika można wrzucić. Kilka nowych poziomów ma widzów, gdy wykopujecie się z planszy wrzucą Was oni z powrotem do walki. Mimo to, wiele etapów DoA6 jest mniej dopracowanych i nie są aż tak wielopoziomowe, jak poprzednie pozycje w serii, niektóre z nich zostały przeniesione z poprzednich gier z dodanymi nowymi elementami. Właśnie szukam sobie poziomu z niekończącymi się klifami, żeby kogoś po zrzucać, lub dojo ze zbyt dużą ilością ścian, żeby kopać kogoś aż wyląduje u sąsiada.

Mam nadzieję, że DoA6 rozwiąże swoje problemy. Lubię bijatyki i szkoda byłoby spisywać ten tytuł na straty, może nie liczę na tryb Tag Team, ale dodanie Lobby sporo by pomogło. Jeśli czytacie to, a Lobby zostało dodane to doliczcie jedną gwiazdkę do wyniku.

★★★☆☆
Bry Wyatt



Get your daily CeX at

Google+ Instagram Twitter YouTube Facebook
And now Snapchat!

Digg Technorati Delicious StumbleUpon Reddit BlinkList Furl Mixx Facebook Google Bookmark Yahoo
ma.gnolia squidoo newsvine live netscape tailrank mister-wong blogmarks slashdot spurl

Friday, 5 April 2019

Soul Calibur 6 ★★★☆☆


Witamy w kolejnej historii opowiedzianej... jeszcze raz. Ponieważ Namco zmieniło już lore gry więcej razy, niż zmienił nazwę serii i w dodatku z jakiegoś powodu założyli, że ktoś poświęca wystarczająco dużo uwagi tej opowieści, że mógłby dopatrzeć się niespójności fabularnych w demonicznym mieczu i jego dobrym bracie bliźniaku.


Soul Calibur 6 wydaje się stworzony dla ludzi, którzy lubią grać w pojedynkę. Gra jest pełna treści dla jednego gracza, co jest dobre o tyle dobre, że póki co tryb online działa tak sobie. Mam nadzieję, że wszystkie problemy zostaną wkrótce naprawione, ale obecnie gra ma problemy ze znalezieniem walk i opóźnieniami wprowadzanych akcji (które występują również w trybach offline). Prawdopodobnie nikomu to nie przeszkadza podczas zwykłego grania z kolegami, ale jest dość zauważalne, gdy próbuje się wykonać blok / parowanie w ostatniej sekundzie; obecnie można to zrobić jedynie przewidując / zgadując ruch przeciwnika. Oprócz standardowego trybu Arcade, istnieje dodatkowy tryb fabularny o nazwie Soul Chronicle, który rozpoczyna się w 1584 roku i rozgrywa przez 8 lat na osi czasu gry, z głównym naciskiem na Kilika. Jego historia trwa około godziny, następnie mamy do przejścia historie pozostałych dwudziestu bohaterów. Korzystając z dość fajnego menu - osi czasu, możemy zobaczyć, gdzie wszystkie wydarzenia z tych ośmiu lat nakładają się na siebie, a postacie wchodzą do gry.

A to nie koniec kontentu dla jednego gracza, Libra of Soul, visual novel z elementami RPG i walką. Zaczynamy od stworzenia postaci z pomocą całkiem przyzwoitego kreatora postaci. Jeśli macie czas, cierpliwość i wyobraźnię, możecie stworzyć naprawdę fajne rzeczy. Libra stawia nas przed prostą mapą świata, tam awansujemy i zdobywamy złoto za nowe bronie o lepszych statystykach. Cieszę się, że ten motyw wrócił po tym, jak zabrakło go w kilku ostatnich częściach, ale byłem trochę rozczarowany, że nie wciągnął mnie w taki sam sposób, jak Conquest, Mission's Mode lub Weapon Master Mode. Skończyło się na tym, że omijałem historie, idąc prosto do walk, ale w takim razie równie dobrze mogłem po prostu grać w trybie Arcade.

Seria zawsze dobrze równoważyła aspekty „łatwe do rozgryzienia, ale trudne do opanowania w 100%”, w tym “szóstka” nie jest wyjątkiem. Wydaje się, że tempo gry zostało nieco podniesione, a do tego wprowadzono też mnóstwo nowych mechanizmów. Choć wyglądają ładnie i krzykliwie, nie jestem fanem ataków Critical Edge. Super atak, który stał się popularny przez Street Fightera i ostatnio został dodany do Tekken (7). Ataki te w teorii dają przegrywającemu szansę na powrót, jednak w rzeczywistości stają się strategicznym elementem typu “dać się obić i wcisnąć guzik”. Chociaż od czasu wersji beta zostały one bardzo stonowane, niektóre z nich nadal wydają się bardzo niezbalansowane i są nieco frustrujące dla nowicjuszy, którzy nie widzą jak ich uniknąć. Kolejna nowa mechanika nazywa się Reversal Edge, a została ona podprowadzona z Injustice, gdzie gramy w wizualną wersję kamień, papier i nożyce (kwadrat bije krąg, koło bije trójkąt i trójkąt bije kwadrat). Zwycięzca minigry może zaatakować przeciwnika.


To dość dziwne, że Namco próbuje teraz zrestartować fabułę gry, ponieważ jakby nie myśleć o Soul Calibur, to przy dłuższym zastanowieniu i tak wszystko traci sens. Postacie, które nie istnieją w tych samych stuleciach, jaszczurki, żywe manekiny, kultowy kostium ninja Taki nie istniałby nawet przez kolejne 400 lat, pirat, który zginął, gdy gra nadal nazywała się Soul Edge i ognisty szkielet z innego wymiaru. Korzystając z powyginanej w każdą stronę osi czasu, zawsze udawało im się zdobyć interesujących gości. SC2 miał Link’a lub Spawn’a, w zależności od tego, na jakiej konsoli graliśmy. Soul Calibur 6 dostaje Geralta z Wiedźmińskiej sagi, ale akurat on pasuje do gry zaskakująco dobrze. Istnieją znaczące braki na liście, ale to nie byłaby gra na miarę obecnej generacji bez kontrowersyjnego DLC jako wisienki na torcie. Pierwszą ogłoszoną postacią jest 2B z NieR Automata. Zgaduję, że zobaczymy też postacie dla starszych fanów, pewnie będą to Rock i Hwang, z Soul Blade (spekulacja). Jeżeli przypadkiem czyta to ktoś z Namco to chętnie kupiłbym też Soul Calibur i Soul Calibur 2 HD.

★★★☆☆
Bry Wyatt


Get your daily CeX at

Google+ Instagram Twitter YouTube Facebook
And now Snapchat!

Digg Technorati Delicious StumbleUpon Reddit BlinkList Furl Mixx Facebook Google Bookmark Yahoo
ma.gnolia squidoo newsvine live netscape tailrank mister-wong blogmarks slashdot spurl