Najnowsze wcielenie gry, która nie godzi się ze śmiercią. Skyrim w wersji na konsolę Nintendo Switch, tak samo frustrujący i satysfakcjonujący jednocześnie. Większość gier z tego handhelda ogrywam teraz w trybie przenośnym i ta właśnie różnica w stosunku do innych edycji skłoniła mnie by kolejny raz zmierzyć się z tą skutą lodem krainą. (Oczywiście jeśli wolisz rozgrywkę na większym ekranie lepiej rozejrzeć się za tańszą alternatywą, choćby na komputery stacjonarne.)
Jeśli chodzi o wydanie tego tytułu na tą mniej wydajną konsolkę, to zobaczymy tu podobne mezalianse jak podczas reedycji na PS4 czy XboxOne. Widać to zdecydowanie w wizualiach przez stonowane oświetlenie i efekty wizualne. Dla powracających do tego tytułu to ciekawa szansa by ponownie zatopić ząbki w tym niesamowicie ekspansywnym RPGu, chociaż nie zmienia to faktu, że równie dobrze będą bawić się tutaj Skyrimowi nowicjusze.
Tak czy inaczej jeśli spędzicie tu dłuższą chwilę to szybko okazuje się, że poza mobilnością wersja ta nie ma nic nowego do zaoferowania. Skyrim na Switcha nadal ma te same stare błędy, które frustrowały graczy przez całą dekadę, brak skutecznego wsparcia, czy łatek, które to niedoróbki są cechą charakterystyczną gier Bethesdy już od czasów Morrowinda.
Teraz, kiedy każdy już zna historię Dovahkiina, a memiczne dialogi są lekko męczące już przy pierwszym podejściu, to za piątym razem może być ciężko. Od Jarla zakochanego w brzmieniu własnego głosu, do przeciwników powtarzających bitewne okrzyki po pięć razy. Wszystko słyszane już nie wiadomo który raz rozkłada na łopatki co mniej cierpliwych. Z drugiej zaś strony, gra nadal ma swoje świetne momenty zapadające na długo w pamięć.
To uczucie kiedy swoim potężnym głosem zrzucacie smoka na ziemię i sieczecie go toporem kończąc jego żywot, czy choćby to kiedy stawiacie całe miasto na baczność przez przypadkowe uderzenie kurczaka. Oczywiście jeśli preferujecie mniej brutalne postępowanie możecie pogrywać zgodnie z zasadami roleplay niczym NPC zbierać sobie grzecznie grzybki, czy spędzać czas spacerując i poławiając sobie. Świat jest nadal przesycony tym niepowtarzalnym klimatem, zaś mechanika walki starzeje się z dnia na dzień. Nie zmienia to faktu, że nadal można bawić się napuszczając giganty na kurczaki, czy przedzierać się przez niezdobyte dungeony by nazbierać nieco złota.
Tak czy inaczej jeśli spędzicie tu dłuższą chwilę to szybko okazuje się, że poza mobilnością wersja ta nie ma nic nowego do zaoferowania. Skyrim na Switcha nadal ma te same stare błędy, które frustrowały graczy przez całą dekadę, brak skutecznego wsparcia, czy łatek, które to niedoróbki są cechą charakterystyczną gier Bethesdy już od czasów Morrowinda.
Teraz, kiedy każdy już zna historię Dovahkiina, a memiczne dialogi są lekko męczące już przy pierwszym podejściu, to za piątym razem może być ciężko. Od Jarla zakochanego w brzmieniu własnego głosu, do przeciwników powtarzających bitewne okrzyki po pięć razy. Wszystko słyszane już nie wiadomo który raz rozkłada na łopatki co mniej cierpliwych. Z drugiej zaś strony, gra nadal ma swoje świetne momenty zapadające na długo w pamięć.
To uczucie kiedy swoim potężnym głosem zrzucacie smoka na ziemię i sieczecie go toporem kończąc jego żywot, czy choćby to kiedy stawiacie całe miasto na baczność przez przypadkowe uderzenie kurczaka. Oczywiście jeśli preferujecie mniej brutalne postępowanie możecie pogrywać zgodnie z zasadami roleplay niczym NPC zbierać sobie grzecznie grzybki, czy spędzać czas spacerując i poławiając sobie. Świat jest nadal przesycony tym niepowtarzalnym klimatem, zaś mechanika walki starzeje się z dnia na dzień. Nie zmienia to faktu, że nadal można bawić się napuszczając giganty na kurczaki, czy przedzierać się przez niezdobyte dungeony by nazbierać nieco złota.
Wszystkie DLC są w pakiecie, więc jeśli nie mieliście z nimi styczności to kolejny powód zakupić wersję na switcha. Bądź co bądź gra nadal jest bardzo grywalna, na co na pewno nie wskazuje już data premiery. Jednak nie ma też konkretnego powodu do żądania za nią pełnej ceny, zwłaszcza porównując do ostatnio ponownie wydawanych dla Switcha tytułów takich jak choćby LA Noire. Port Skyrim’a na Nintendo Switch bez wątpienia pochłonął dużo pracy i wysiłków, oraz jest zdecydowanie daleko od bycia najeżoną błędami fuszerką jak ostatni port WWE.
Z całym szacunkiem, najlepiej mimo wszystko poczekać aż cena nieco spadnie, chyba, że jesteś pewien, że nie przyprawi Cię to o chrypkę. Finalny werdykt: Tym razem strzała nie trafia w kolano.
Z całym szacunkiem, najlepiej mimo wszystko poczekać aż cena nieco spadnie, chyba, że jesteś pewien, że nie przyprawi Cię to o chrypkę. Finalny werdykt: Tym razem strzała nie trafia w kolano.
★★★☆☆
James Millin-Ashmore
Skyrim at CeX
Get your daily CeX at
No comments:
Post a Comment