"Ukradniemy myśl od współczesnych, oskarżą o plagiat, ukradniemy od starożytnych, okrzykną erudytą"
- Wielebny Charles Caleb Colton
Assassin's Creed, po raz kolejny. Kiedy myślę o Assassinie, myślę o spędzeniu trzydziestu godzin grając w grę tylko po to, aby zdać sobie sprawę, że jestem znudzony od prawie trzydziestu godzin. Byłem wielkim fanem dwóch gier z trylogii Ezio, ale każda następna od tego czasu wprawiała mnie w myśl, że Ubisoft sądzi że niezależnie od tego co zrobią, gracze będą podskakiwać na samą myśl o kolejnej grze z tej serii. Wyjątkiem jest Black Flag, który wydaje się pomyłką w założeniach, wyjątkiem potwierdzającym regułę, będąc naprawdę zacnym okrętem w morzu Assasyńskich łajb.
Nie grałem Assassin's Creed Origins na premierę, ponieważ zgubiłem wątek całej historii dawno temu. Jednak, jak to człowiek, w przeszłości często zraniony, w końcu nawet z nudów się żeni. Zakochałem się w Assassin's Creed Odyssey. Który to tytuł, nawiasem mówiąc, po przetłumaczeniu na polski oznacza "Wiedźmin 3".
W ciągu kilku dni oszalałem na punkcie Odysei, oczywiście zapomniałem zaakceptować prasową kopię z Ubisoftu i musiałem ją kupić, jak wszyscy inni. Zaczyna się od wyboru postaci Alexiosa lub Kasandry, męskiej lub żeńskiej wersji z dość subtelnymi różnicami, oboje jednak wyglądają jak pełnoprawni bohaterowie. Co ważniejsze, sugeruję wybór trybu eksploracji, daje on niesamowite poczucie wolności. Zwykle, jak jak pewnie wiecie, Ubisoft wpada domagając się uporządkowania bałaganu, który dla nas przygotował, od czasu do czasu wymagając, by trochę zatęsknić i wrócić do niebieskich kropek, albo inaczej Szatan będzie Was smyrał gdy będziecie zasypiać.
Więc tym razem jesteśmy najemnikiem w starożytnej Grecji. Przez prawie dziesięć godzin grałem wypełniając interesujące zadania poboczne i dobrze rozwiniętą, ciekawą fabułę. Raz miałem przyjemność spotkać się z wnuczką Odyseusza, ona nie chciała ze mną spać, wskoczyłem więc na łódź. Na pokładzie, powitał mnie napis "Ubisoft Presents" w duchu dodałem tylko "Musicie sobie kurde żartować", dalej oczywiście wjechało "ASSASSIN'S CREED ODYSSEY", prawie dziesięć godzin po rozpoczęciu gry.
Wszystko, co dzieje się w przeplatających się wątkach, muzyce i mechanizmie koni, jest dokładnie i bezwstydnie inspirowane Wiedźminem 3, mechanika "możesz wspiąć się na wszystko" wydaje się podciągnięta z "The Legend of Zelda: Breath of the Wild" i na deser są też strażnicy rodem z Shadow of Mordor. Ale wiecie co? Jest spoko. To były dobre gry i nie piszę tego cyniczne, Ubisoft Quebec zwracał uwagę na inne gry i dużo się nauczył. Jestem uradowany i mile zaskoczony, że ten tytuł był tak dobrze zaplanowany i nie mówię tego tylko dlatego, że lubię jednego z menedżerów sprzedaży Ubisoft. Wszystko, od muzyki, przez mechanikę i historię, zostało poprawione i trudno jest zobaczyć szwy łączące skrawki “inspiracji”. To jest świat, w którym jestem szczęśliwy, grając godzinami, prawdopodobnie w przeciwieństwie do Red Dead Redemption 2, które niedługo dostanę.
Myślę, że najważniejszą rzeczą, jakiej nauczyli się z serii Geralta, jest pomysł, aby dwie armie były w stanie wojny jako tło wydarzeń. Każdy kogo spotykasz, w taki czy inny sposób reaguje na to. Zadania poboczne nie przypominają często oklepanych robótek. Problem spartańsko-ateński jest świetnym miejscem do rozkwitu jako najemnik i ma widoczny wpływ na populację, gdy obalimy część Grecji. Istnieją nawet fantastyczne mityczne stwory, z którymi można się zmierzyć, wszystkie z własnymi indywidualnymi mechanikami.
Minęło dużo czasu odkąd tak bardzo lubiłem jakąś grę, i jestem bardzo optymistycznie nastawiony do wszystkiego, co Ubisoft Quebec będzie serwował nam w przyszłości, szczególnie, że ze smakowitą dokładką w postaci DLC, którą poda za darmo. Jest to absolutna perełka i ciężko będzie wymienić lepszy tytuł w tym roku.
★★★★★
David Roberts
Assassin's Creed Odyssey w CeX
No comments:
Post a Comment