To jest zdecydowanie najlepszy film jaki ostatnio widziałem. John Wick ale z Charlize Theron i Europop’ową ścieżką dźwiękową z lat 80. Czego tu nie kochać?
Wygląda to tak. Charlize Theron jako Lorraine Broughton, jedna z najlepszych agentów MI6, w Berlinie w 1989 roku - na kilka dni przed upadkiem muru berlińskiego. Broughton zostaje uwolniona, by odzyskać "listę" - dokument zawierający nazwiska każdego podwójnego agenta w Berlinie. W niewłaściwych rękach nie tylko zagrażałoby to życiu agentów, ale nadmuchałoby rosnące napięcia polityczne w mieście. Ścigają ją wszyscy, od policji po KGB.
Wygląda to tak. Charlize Theron jako Lorraine Broughton, jedna z najlepszych agentów MI6, w Berlinie w 1989 roku - na kilka dni przed upadkiem muru berlińskiego. Broughton zostaje uwolniona, by odzyskać "listę" - dokument zawierający nazwiska każdego podwójnego agenta w Berlinie. W niewłaściwych rękach nie tylko zagrażałoby to życiu agentów, ale nadmuchałoby rosnące napięcia polityczne w mieście. Ścigają ją wszyscy, od policji po KGB.
Według Independent: "To świat Charlize Theron. A my prostu nim żyjemy”. Zdecydowanie najbardziej przyjemną częścią tego filmu jest występ Charlize Theron, który absolutnie wbija w fotel. Nie jest tajemnicą, że jest niesamowicie utalentowaną aktorką i ma na koncie Oscara dla najlepszej aktorki. Nie zrozumcie mnie źle, jej udział w Atomic Blonde nie przyniesie kolejnego Oscara. To nie ten rodzaj filmu i za to właśnie go uwielbiam. Jej występy są wyjątkowo cool, stylowe i trzymają film razem w kupie.
Historia nie jest łatwa w odbiorze. Każdy ma swoje motywy, niektóre się nakładają, niektóre nie. Niektórzy agenci to podwójni agenci, niektórzy nie, każdy każdego zdradza, a Broughton ma na pozór nieskończoną listę zbrodni, za które kopie na śmierć. Film przegania to scenami walki, stylem wizualnym, ścieżką dźwiękową i wykonaniem. Całość ogląda się bardzo dobrze, sam nie zwracałem uwagi na to po czyjej stronie stoję. Z czasem podczas ogląda zapominamy o “liście” i kupujemy to co dane jest nam oglądać, czyli dwugodzinną scenę walki.
Moja mała bolączka to sceny walki, które są zbyt często edytowane(cięte), ponieważ utrudnia to swobodny odbiór. Ten film to mieszanina trzęsącej się kamery i szybkiej edycji, ale przynajmniej zapewnia nam to dobry widok na najlepsze akrobacje. Rozszerzona scena walki w punkcie kulminacyjnym filmu jest czymś, co oglądałem w kółko i w kółko, a nigdy nie byłem fanem filmów akcji. Pomimo tego, że jest to w zasadzie film akcji z tytułu, Atomic Blonde tak emanuje stylem i klasą kinematografii, że umieszczamy go w znacznie bardziej prestiżowym poziomie kina, niż prawdopodobnie powinniśmy.
Większość tego filmu opiera się na wielkich bójkach, więc świetnie, że zrobili je tak dobrze. Nadal jest to daleko od choreograficznych i precyzyjnych ujęć z Matrixa, walki ręka w rękę na myśl przywodząca sceny z anime. Ciężko to wytłumaczyć, ale walki tutaj mają nutkę desperacji. Nigdy nie martwimy się gdy jest w niebezpieczeństwie, Broughton zawsze na w swoim spojrzeniu coś co sprawia, że wierzymy, że ciągle jest co najmniej krok od śmierci i tak właśnie się dzieje. Nigdy nie chybia, ale jednak nie jest Neo. Atomic Blonde to jest tworem dużo bardziej rozrywkowym.
Historia nie jest łatwa w odbiorze. Każdy ma swoje motywy, niektóre się nakładają, niektóre nie. Niektórzy agenci to podwójni agenci, niektórzy nie, każdy każdego zdradza, a Broughton ma na pozór nieskończoną listę zbrodni, za które kopie na śmierć. Film przegania to scenami walki, stylem wizualnym, ścieżką dźwiękową i wykonaniem. Całość ogląda się bardzo dobrze, sam nie zwracałem uwagi na to po czyjej stronie stoję. Z czasem podczas ogląda zapominamy o “liście” i kupujemy to co dane jest nam oglądać, czyli dwugodzinną scenę walki.
Moja mała bolączka to sceny walki, które są zbyt często edytowane(cięte), ponieważ utrudnia to swobodny odbiór. Ten film to mieszanina trzęsącej się kamery i szybkiej edycji, ale przynajmniej zapewnia nam to dobry widok na najlepsze akrobacje. Rozszerzona scena walki w punkcie kulminacyjnym filmu jest czymś, co oglądałem w kółko i w kółko, a nigdy nie byłem fanem filmów akcji. Pomimo tego, że jest to w zasadzie film akcji z tytułu, Atomic Blonde tak emanuje stylem i klasą kinematografii, że umieszczamy go w znacznie bardziej prestiżowym poziomie kina, niż prawdopodobnie powinniśmy.
Większość tego filmu opiera się na wielkich bójkach, więc świetnie, że zrobili je tak dobrze. Nadal jest to daleko od choreograficznych i precyzyjnych ujęć z Matrixa, walki ręka w rękę na myśl przywodząca sceny z anime. Ciężko to wytłumaczyć, ale walki tutaj mają nutkę desperacji. Nigdy nie martwimy się gdy jest w niebezpieczeństwie, Broughton zawsze na w swoim spojrzeniu coś co sprawia, że wierzymy, że ciągle jest co najmniej krok od śmierci i tak właśnie się dzieje. Nigdy nie chybia, ale jednak nie jest Neo. Atomic Blonde to jest tworem dużo bardziej rozrywkowym.
Mógłbym iść dalej do coraz to mniejszych szczegółów, które sprawiły, że pokochałem Atomic Blonde, ale naprawdę najlepiej doświadczyć tego samemu. Warto wspomnieć, że typowy kinowy snob może nie znaleźć tutaj rozrywki - zwroty akcji i linia fabularna mają kilka dziur, a dialogi czasami niestety nie brzmią tak fajnie jak wyglądało to na papierze. Kadra drugoplanowa ma słabe i mocne strony. Prawda jest taka, że film ma po prostu w sobie to coś.
★★★★☆
Jake Turnbull
Atomic Blonde w CeX
Get your daily CeX at
No comments:
Post a Comment